Miało być o tulipanach

Miało być o wiośnie, kwiatkach, Wystawie Tulipanów w Wilanowie itd. Nastąpiło małe, złośliwe i zakaźne ograniczenie - więc wydawać by się mogło, że nic z tego. Jednak coś tam wyskrobie. Może krótko, może więcej teorii ... Przy odrobinie szczęścia prawdopodobnie coś z tego wyjdzie. Kiedyś intensywny świergot ptaków, kiełkujące krokusy, przebiśniegi, śnieżyczki zapowiadały zbliżającą się wiosnę. Teraz wybrańcy losu, którzy nie mieszkają w wielkich miastach, też mogą zobaczyć te cuda. Mieszczuchom zwiastun wiosny zapowiadają stoiska z nieskończoną ilością tulipanów, wielobarwnych, przyciągających wzrok, pięknych. Dodamy do tego żonkile, hiacynty, szafirki i mamy symbol miejskiej wiosny.  Może nie zupełny, bo trzeba wspomnieć o forsycji, która jest idealnym, wolno żyjącym uzupełnieniem. I właśnie w tym momencie zaczęła kwitnąć.


21 marca rozpoczyna się kalendarzowa wiosna (Pierwszy Dzień Wiosny). Zaś wiosna astronomiczna ma swój początek w momencie, w którym Słońce przekracza równik. Jest to moment zwany równonocą wiosenną i przeważnie ma miejsce około 20 marca.

Fot. M.Sz.


Pierwszy dzień wiosny świętuje się od czasów prasłowiańskich – wówczas obchodzono tzw. Jare Gody. Nazwa Jare Gody ma dawny słowiański rodowód. Prasłowiański rdzeń jar- znaczeniowo wiązał się z krzepkością i surowością, siłą wynikającą z młodego wieku. Przychodząca - po równonocy wiosennej - pora roku od zarania dziejów wiąże się z budzeniem nowego życia, wzrostem sił witalnych całego ożywionego świata przyrody. Zapewne właśnie z tego powodu starosłowiańską nazwą wiosny jest właśnie jar.




W wierzeniach pogańskich rytuały witania wiosny przeważnie były dedykowane konkretnym bóstwom. W wypadku Słowian takimi bóstwami byli Jaryło i Marzanna, para związana z dawnym słowiańskim mitem płodności. Kult Jarego Boga (zwanego wśród Słowian Jaryłą, Jarowitem lub Jarunem) znany był na obszarze całej Słowiańszczyzny. Źródła etnograficzne jego postać zwykły opisywać jako bosego młodego boga z bujną czupryną, mknącego przez świat na białym rumaku. Atrybutami Jarego Boga są wianek i kłosy żyta.

może od tego istnieje zwyczaj rozpoczynania sezonu grillowego.

W dniu równonocy wiosennej Młody Jaryła nadchodził i obcinał głowę Staremu wcieleniu. Należało również - w symboliczny sposób - rozstać się z odchodzącą zimą, której słowiańską personifikacją jest bogini Marzanna: należało utopić ją lub spalić. Co ciekawe, czasem Marzannę równocześnie palono i topiono, nie decydując się  wyłącznie na jedną formę pożegnania. Bez względu na obraną taktykę należało ją jednak pożegnać godnie przy akompaniamencie wszczynanego hałasu. Rytuałowi odsyłania w zaświaty Marzanny towarzyszyły śpiewy i gra na prymitywnych instrumentach, a także nieskrępowane krzyki i hałasowanie czymkolwiek się dało. // Por. www.slawoslaw.pl/jare-gody-witanie-wiosny-po-slowiansku/


„Projekt Kobiety, Biesy Polskie: Marzanna" - M. Ławrynowicz
Po uroczystym rozpoczęciu Jarych Godów słowiańska ludność gromadziła się na wzgórzach. Mężczyźni rozpalali wielkie ogniska, po to, by przywołać w ten sposób możliwie najwięcej ciepła i słońca. W czasie tym zbierano również wierzbowe i leszczynowe witki, z których robiono tzw. wiechy – pęki gałęzi i kwiatów, które zatykano na dachach nowych budynków, po to, by uchronić je przed wszelkim złem. W czasie Jarych Godów domostwa były sprzątane i okadzane, pieczono także rozmaite wypieki, m.in. tradycyjne słowiańskie kołacze. Kulminacją obchodów Jarego Święta była obfita uczta, którą wyprawić należało na wzgórzu. Towarzyszyły jej igrzyska połączone z radosnym śpiewem i tańcem. W interesie współbiesiadników było to, by zabawa była możliwie najprzedniejsza. Godne przywitanie wiosny było bowiem wróżbą urodzaju w nadchodzącym cyklu wegetacyjnym. // www.slawoslaw.pl/jare-gody-witanie-wiosny-po-slowiansku/



Czemu o tym wszystkim wspominam? Bo nie tylko zanikający zwyczaj topienia marzanny - został w naszej obecnej kulturze i zwyczajach. Chrześcijaństwo przejęło wiele miejscowych - słowiańskich symboli, aby lepiej przybliżać tajemnice wiary. Na wielu płaszczyznach. A zatem mały przykład... Pewnie cześć z Was nie raz słyszała, że naszym babciom, prababciom nie nadawano imienia Maria tylko Marianna, tak trochę z powodów zabobonnych...  A od tego imienia blisko już do Marzanny...   Blisko i Daleko. Jak Życie i Śmierć. Takich zestawień jest znacznie więcej, a wielu z nich nawet sobie nie uświadamiamy.  Sto lat temu było łatwiej je wychwycić, ale o dziwo też poza dużymi miastami. 

Włodzimierz Ostoja Lniski: Matka Boska Roztworna, w: Chojnice Muzeum


25 marca - Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, dawniej nazywana świętem Zwiastowaniem Najświętszej Marii Pannie, a jeszcze wcześniej:

  • Matki Bożej Kwietnej - Maryja, która będzie matką, patronuje nabrzmiałym już pąkom kwiatów
  • Matki Bożej Roztwornej - czyli otwierającej ziemię
  • Matki Bożej Ożywiającej - czyli przywracającą coroczny wzrost przyrody
 
Matka Boska z Pastwiska


Tego dnia gdzieniegdzie rozwiązywano w stodołach  snopy zbóż, aby zapewnić sobie urodzaj. Jeśli jakaś kobieta rodziła tego dnia, to wszystkie węzły w domu musiały być rozwiązane. Wierzono też, że tego dnia  otwiera się ziemia, zaczynają wychodzić robaki a zimujące jaskółki mogą wreszcie wyfrunąć.

Na Matkę Boską Roztworną rzuca jaskółka swoją topiel jeziorną.

Oczekiwano też przylotu bocianów:

Na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie





Ze świętem Zwiastowania wypatruje się powracających bocianów do swoich gniazd. Bociany, jako jedyne ptaki, z nieznanych powodów, budują gniazda w sąsiedztwie domów ludzi. Są uznawane za znak Chrystusa, bo:
  • tępią węże - symbol szatana,
  • zawsze wracają do swego gniazda - symbolizują szczęśliwe pożycie małżeńskie,
  • stoją na jednej nodze - znak kontemplacji,
  • "przynoszą" wyczekiwane dziecko.
Dom, który wybiorą bociany na gniazdo, jest domem szczęśliwym, omijanym przez wszelkie niepowodzenia. Dlatego nie wolno krzywdzić tych ptaków, bo śmiałka może spotkać kara. /http://www.obyczaje-nasze.pl/

Gospodynie piekły przysmaki dla powracających, zmęczonych bocianów


 W tych obrzędach, wierzeniach i zabobonach trudno nie dostrzec słowiańskiego wpływu. Ciekawe, że wiedziano o odlatujących bocianach, a nie wiedziano tego o jaskółkach.



kaczki niby odlatują, a spora część zimuje w Warszawie

 W kulturze ludowej już pierwsze oznaki wiosny sprawiały, że chętnie tę porę roku przywoływano różnorodnymi zwyczajami.


Fot. M. Sz.

 Po utopieniu Marzanny odbywał się kolejny zwyczaj – chodzenie z gaikiem.

Młode dziewczęta stroiły świerkową lub sosnową gałązkę w kolorowe wstążki, kwiaty z papieru i bibuły, wydmuszki jaj i inne podobne ozdoby. Tak powstały gaik lub maik, lato, nowe latko, lateczko zwiastowało nadejście upragnionej wiosny. Dziewczęta znów chodziły od chaty do chaty śpiewając i wykrzykując radośnie. Za „przyniesienie wiosny” do wsi gospodynie dawały dziewczętom jajka, kawałki placków, a nawet drobne pieniądze. W ten sposób dopełniały się obrzędy powitania wiosny – złe moce zostały przepędzone, a witalność i nowe życie znów zaczynały rozkwitać.



Zwyczaj ewoluował i na ten przykład na ziemi sieradzkiej przerodził się w Wielkanocne chodzenie z gaikiem po dyngusie. I tak zarówno owo chodzenie, gaiki, dyngus i obdarowanie się jajkami - to atrybuty świętowania Jarych Godów. Rozpędziłam się ... Zwyczaje wielkanocne zostawmy na inny temat.
 



Niektórzy może się zdziwią, ale Prima Aprilis /po łacinie Pierwszy Kwietnia/ - nie ma akurat konotacji słowiańskich. Raczej romańskie bądź żydowskie. To symboliczny dzień narodzin Judasza  lub dzień, w którym nakazano kłamać strażnikom grobu Chrystusa - tzw. fałszywy dzień. Choć inni doszukują się wpływu obchodów rzymskiego boga śmiechu. Zwyczaj w obecnej formie narodził się prawdopodobnie w Europie Zachodniej w średniowieczu.

 Zabawa setna - pierwszego kwietnia
Do miasta wysłać Jasia głuptasia,
by kupił;
kwadratowe koło, mleko gołębie
zęby indycze lub łzy krokodyla
Ot,  krotochwila!

  Do Polski dotarł już w XIII w. Początkowo był popularny wśród szlachty i mieszczan, a z czasem przeniknął do wszystkich warstw społecznych. Już w XVIII wieku - jak opisuje Hanna Szymanderska - zaczęto wydawać primaaprilisowe jednodniówki, a z rozwojem prasy i czytelnictwa jednym żartem można było wodzić za nos wiele tysięcy ludzi.
 Na prima Aprilis nie wierz, bo się omylisz
 

 Tyle tytułem dygresji. Czas wrócić do tulipanów.

Wszystko zapowiadało się dobrze. Weekend z Dniem Kobiet miał być wiosennym preludium tulipanowym. W piątek popołudniu odwiedziłam ulubionych hodowców tych kwiatów. Od lat obserwuję jak nabierają coraz większego doświadczenia i rozmachu. Dzięki nim znam nazwy odmian, wiem nawet skąd przyjechały cebulki o ciekawych nazwach.



Udało mi się zajrzeć do środka, rzucić okiem na nowocześniejszy system taśmowy, w którym nie tylko można sterować przesuwanie się tulipanów, ale nawet planować czas kwitnięcia.

Żółte - Strong  są ponoć najwytrzymalsze

Oczywiście nie byłam wstanie zdecydować się które wybrać... wiadomo: osiołkowi w żłobie dano. Po wielu zmianach zdania wyszłam z bukietami ukochanych kwiatów. Pani Kasia namówiła mnie jeszcze na ciekawą odmianę, białą z leciutkim, różowym muśnięciem na końcówkach płatków.



 Kwiat się jednak zmieniał i z każdą chwilą robił się coraz bardziej różowy.





 W domu zrobiło się przyjemnie. Mnóstwo tulipanów. W sobotni ranek wstałam dziarsko i pojechałam na Twórcze Warsztaty z rękodzieła, których motywem był wiosenny wianek.



Wianki na obręczach prezentują się całkiem przyjemnie, choć tulipanów nie było. Za to co bystrzejsze oko dojrzy szafirki.


  Sama praca początkowo wygląda jak klasyczny bałagan.

Klub Integracji Rodzinno-Sąsiedzkiej i ulubiona Pracownia Szeluszki 

A potem można cieszyć się z włożonej w wianek pracy. Wianek może być ponadczasowym elementem designu. Nie tylko ten pleciony z pierwszych wiosennych kwiatów. Takie ozdoby mogą być uplecione z kwiatów żywych lub sztucznych. Ich przeznaczenie jest dowolne: zawieszone na drzwiach, ścianie, oknie, nad kominkiem, czy położone na stole. A gdy zbliży się Wielkanoc - można dodać świąteczne akcenty.



moja praca


Zabawa kolorami i kształtami daje duże pole do tworzenia unikatowych koncepcji. Każdy osoba ma przecież własny gust. Wielkość też nie jest żadnym ograniczeniem, wianki mogą być małe lub duże. Co więcej wiosenny akcent w pomieszczeniu gwarantujemy poprawę samopoczucia. Polecam takie warsztaty, warto wygospodarować trochę czasu dla siebie i zrobić coś kreatywnego. 



To też świetny pomysł na wykorzystanie pod czas kwarantanny w domu. Zamiast gotowych wianków z ratanu, gałązek czy innych materiałów, można wyciąć obręcz z tektury czy starego pudełka. Zawsze znajdziemy jakieś wstążki, sznureczki, inne przydasie, aby taką obręcz owinąć - a później ograniczy nas tylko wyobraźnia.

W ogródkach rośliny cebulowe szaleją

Kolejny dzień  8 marca, niedziela - mama ucieszona bukietem pięknych tulipanów, ja ucieszona kolejnymi tulipanami, tulipany wszędzie. Do tego na horyzoncie majaczyła się jeszcze milsza perspektywa Wystawy Tulipanów, na którą się wybierałam i o której planowałam kolejny wpis. Reszty łatwo się domyślić:

UWAGA! WYSTAWA ODWOŁANA!





Co pozostaje innego jak #ZOSTAĆ W DOMU.

Zachęcić do zamawiania tulipanów, od miejscowych dostawców, bo inaczej tysiące tulipanów wyląduje na kompoście.  


Zostańmy w domu i zamawiajmy tulipany.
Zdrowia dla wszystkich
i dobrego humoru :)




Fot. K. Sz

 


Komentarze

  1. Ależ zapachniało wiosną! Nie wiem na czym mam się skupić czy na Twojej Olu pracy artystycznej i pięknych wiankach zawieszonych na kołach, czy na uroku tulipanów, które są jednym z symboli wiosny, a może na słowiańskich opowieściach o wiośnie? - trudny wybór! :))
    Aż tak głęboko nie penetrowałam słowa "jary"- a teraz wiem skąd pochodzi nazwa np. zbóż jarych. A tak na marginesie przypomniała mi się nazwy funkcjonujące na Suwalszczyźnie - latosi (tegoroczny) o łoński (zeszłoroczny). Co ciekawe, te słowa nadal są w użyciu. :))
    Olu, piękne są Twoje kompozycje kwiatowe, gratuluję okiełznania chaosu by później móc podziwiać symfonie kolorów i kształtów kwiatów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam wiosenne prace ręczne. Dają dużo radości i energii. Dzięki Ci za zajrzenie na bloga. Zdrowia życzę. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Olu, nie wiem dlaczego, ale o Twoich blogowych wpisach nie dostaję powiadomień, coś chyba w moich ustawieniach szwankuje.
      Twoja wiosenna opowieść sprawiła mi ogromną radość - połączenie kwiatów, wiosny i pasji uporządkowania chaosu bardzo ciepło się czyta.
      Co do wiosennych prac ręcznych staram się ręcznie uporządkować ogród po zimowej niemocy. Jakoś mi to wszystko idzie opornie, no może nie opornie tylko ciemna strona choroby pozbawiła mnie energii. Całe szczęście, że w tym roku w "mojej" Dolinie Rospudy jest multum ptaków, nawet żurawie spacerują po trawniku. One dodają mi skrzydeł, obym tylko nie runęła w dół jak Ikar.
      Posyłam moc serdeczności i uważaj na siebie... w środkach komunikacji. Smutne czasy strachu i epidemii kiedyś muszą się skończyć. :))

      Usuń
    3. Nie runiesz, o nie... Uniesiesz się na skrzydłach orłów. Albo klucz żurawi Cię wzmocni. Pomalutku Twój ogród zacznie wyglądać tak jak pragniesz... A wiosna zrobi swoje... Dziękuję za Twoją obecność na blogu, komentarze i wszystkie miłe słowa. I obiecuję nadrobić zaległości na Twoim. Mam zakodowane, że dwa wpisy czekają. Choć już świadomość Wysp Książęcych wydrukowała się w pamięć na stałe.

      Usuń
    4. Po zimie, która nie była zimą, oczywiście wyłączając Twoje ośnieżone Bieszczady, chyba każdy pragnie delikatnej, kolorowej wiosny, pełnej kwiatów, barw i świergotu ptaków.
      No może co do świergotu żurawi to chyba jest to lekka przesada. :) Ich klangor jest wzmacniany przez budowę szyi i potrafi nieść się przez wiele kilometrów. Lubię jednak te odgłosy żurawi o pranku, które czasami przypominają mi odgłosy z Parku Jurajskiego.
      Także i ja dziękuję Tobie za ciepłe i niezwykle ciekawe komentarze. W dzisiejszych czasach - właśnie czas i zainteresowanie drugą osobą jest tak bardzo bezcenne!
      Jeszcze raz dziękuję.
      Wyspy Książęce na pewno są ewenementem ze względu na brak aut. Jedynie co może przeszkadzać to zapach bytowania koni, jest on jednak częścią tej wyjątkowości Wysp Książęcych.:)
      A Tobie Olu dedykuję piękny tekst Jonasza Kofty: "Pamiętajcie o ogrodach
      Przecież stamtąd przyszliście
      W żar epoki użyczą wam chłodu
      Tylko drzewa, tylko liście

      Pamiętajcie o ogrodach
      Czy tak trudno być poetą
      W żar epoki nie użyczy wam chłodu
      Żaden schron, żaden beton
      Kroplą pamięci
      Nicią pajęczą
      Zapachem bzu
      Wiesz już na pewno
      Świeżością rzewną
      To właśnie tu
      I dokąd uciec
      W za ciasnym bucie
      Gdy twardy bruk
      Są gdzieś daleko
      Przejrzyste rzeki
      I mamy dwudziesty wiek

      Pamiętajcie o ogrodach
      Przecież stamtąd przyszliście
      W żar epoki użyczą wam chłodu
      Tylko drzewa, tylko liście...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ateny - miasto filozofów i nie tylko