Solina - kolejka gondolowa i park rozrywki.

 Kolejki gondolowe w górach to temat o różnym zabarwieniu emocjonalnym. Jedni je lubią, inni uwielbiają, zaś jeszcze inni nie znoszą, bo szpecą krajobraz. Wiele miejsc w górach oferuje przejażdżki koleją linową, przyszła też pora na Bieszczady. No dobrze może nie dokładnie w Bieszczadach, a  u ich bramy. W miejscu nietuzinkowym, na styku Pogórza z Bieszczadami, umożliwiono zwykłym zjadaczom chleba spojrzenie na Zaporę i Zalew w Solinie z lotu ptaka. Zresztą nie tylko na Jezioro Solińskie. Połączenie gór i wody stało się możliwe, do tego wszystko dostępne na wyciągnięcie ręki. A to dzięki 1,5-kilometrowej kolei gondolowej, którą z deptaka w Solinie zabiera nas wprost na górę Jawor.  Gdy tam dotrzemy nie tylko ją podziwiamy. Czeka tam moc atrakcji od widoków na dalekie połoniny, przez 55- metrowej wieży widokowej z panoramiczną kawiarnią, symboliczną różę wiatrów, po Park Rozrywki Tajemnicza Solina z legendami dotyczącymi biesów i czadów w roli głównej. Park powinien w szczególności zainteresować najmłodszych turystów. Dzięki temu maluchy dostały swoją niepowtarzalną gratkę w tym regionie. Jednak najważniejsze są bieszczadzkie widoki: przy dobrej pogodzie zobaczymy szczyty Połonin i zielono- niebieskie góry aż po horyzont, dwa Zalewy: Soliński i Myczkowski oraz łączący ich San. Do tego mamy okazje poznać Góry Słonne. Przypatrzymy się najpotężniejszej zaporze w Polsce i pooglądamy żaglówki pięknie płynące po drugiej stronie tamy.


W latach sześćdziesiątych w miejsce bardziej podgórskiej niż górskiej okolicy, pojawiło się jezioro o skomplikowanej linii brzegowej, pełnej malowniczych półwyspów i zatoczek. Na terenach, które miały stać się dnem jeziora, mieszkało około 3000 osób, które musiały przeprowadzić się do wyżej położonych miejscowości. W całości pod wodą znalazły się wsie: Solina, Teleśnica Sanna, Chrewt, Podleszczyny, w części wiele innych. Ich zabudowa, w tym kilka obiektów sakralnych i piękny pałacyk w Sokolu, uległa zniszczeniu.


archiwalne zdjęcie z okolic Zalewu /fot. Muzeum Bojków w Myczkowie

Ze względu na Zaporę udostępnianą turystom - Solina stała się popularna i często kłębiły się tam tłumy. Magia spaceru po potężnej zaporze przyciągała, widoki na Zalew i San jeszcze bardziej, a liczne budki z pamiątkami czyniły z tego miejsca rodzaj nadmorskiego deptaka czy zakopiańskich Krupówek. 

Najczęściej zaglądałam nad Solinę poza sezonem lub gdy pogoda nie sprzyjała wędrówką w wyższe partie gór. Stąd zaprezentowane zdjęcia będą dość monotonne od względem pogodowym.  

Zapora i Płasza bez kolei gondolowej, rok 2015

Nie myślcie, że jest tam tylko ponuro.
 

 
Góra Jawor w całej krasie


Przyszedł rok 2022 i wielkie zmiany.

Widok w stronę Płaszy i dolnej stacji.


Polskie Koleje Linowe uruchomiły 1 lipca 2022 roku najnowocześniejszą kolejkę linową w Polsce – Kolej gondolową Solina.

techniczny rekord: jej trzecia podpora ma aż 75 m wysokości, co czynią ją najwyższą w Polsce

Kolejka w Solinie nie jest zwykłym wyciągiem. To specjalna kolej widokowa o przeszklonych gondolach, która pozwoli turystom podziwiać piękne krajobrazy Bieszczad z zupełnie nowej perspektywy.



Kolejka gondolowa w Solinie jest wyjątkowa nie tylko pod względem lokalizacji. Całkowita długość trasy, którą pokonuje kolejka gondolowa Solina wynosi 1580 metrów. Kolejka w Solinie składa się z 34 gondoli,  do których może wejść 8 osób.


  • najwyższy punkt na trasie kolei to 102m
  • wsparta jest na 5 podporach, a najwyższa z nich (podpora nr 3) mierzy 75m i jest najwyższą podporą kolei w Polsce
  • długość trasy to 1540m
  • max. prędkość gondoli: do 21km/h
  • długość pętli liny to 3079,33 m
  • przepustowość kolejki to 17 600 osób dziennie
  • waga liny to 27 ton
  • średnica liny to 47mm 
  • minimalny czas jazdy pomiędzy stacjami to 5 minut i 11 sekund
  • wysokość n.p.m stacji Plaszy (dolnej) 456,60 m
  • wysokość n.p.m stacji Jawor (górna stacja) 561,80m
  • lina pomiędzy podporami została rozwieszona przez wyspecjalizowanego drona
  • maksymalna odległość pomiędzy podporami (2 i 3)  - 681,67 m
  • na szczyt wieży (taras widokowy na 10 piętrze) prowadzi 247 stopni

 


 
Punktem docelowym gondoli jest stacja górna Jawor mieszcząca się na wysokości 561,80 m.n.p.m. Po opuszczeniu peronu - schody lub winda - poprowadzą na poziom 0, gdzie znajdują się kasy, biletomat oraz wejście na wieżę widokową. Czy warto dodatkowo zapłacić, aby tam wejść lub wjechać? Zdecydowanie tak, bo to z wieży rozpościerają się najpiękniejsze widoki. Na marginesie dodam, że można tam również wejść pieszo i wjechać rowerem, a nawet samochodem.
 

 
 
Na samym jej szczycie zaprasza otwarty taras widokowy i jedyny w kraju zewnętrzny skywalk,
 
 

 
 a piętro niżej przeszklona kawiarnia z panoramą 360 stopni. 
 
widoczne pasy w szybach chronią ptaki przed kolizją


 Naprzeciw wyjścia z wieży swoje walory ujawni piękny plac z różą wiatrów, który może być dobrym miejscem do pamiątkowych fotografii. 
 

 
 
Można zawitać do karczmy Jawor [serwująca m.in. bieszczadzkie specjały jak proziaki, dziczyznę czy fuczki]  albo do Parku Rozrywki Tajemnicza Solina z legendami dotyczącymi biesów i czadów.


"Oto wkraczasz w samo serce Tajemniczej Soliny. Miejsca, gdzie tajemnicze istoty zabiorą Cię w niezapomniany świat radości i zabawy. Poznaj skrywaną od lat tajemnicę Bieszczad!."


Park się cały czas rozwija, więc będzie można go odwiedzić kilkakrotnie, choć raczej wielbicieli dzikiego  szaleństwa w parkach rozrywki nie zadowoli. Obstawiałabym przedział wiekowy: dzieci młodsze, maksymalnie do połowy podstawówki. Choć osobiście dorzuciłabym całe grono osób "nieuleczalnie chorych" na Bieszczady, które mogłoby zmierzyły się z legendami bieszczadzkimi i swoją wiedzą na ich temat.


Na dorosłych zrobi wrażenie osada olbrzymów, sentyment wzbudzą suszące się na sznurkach białe koszule... resztę sami sprawdźcie.
 


 Co do legend, na stronie Parku poznamy historię skąd w Bieszczadach wzięły się złe Biesy i dobre Czady. 

Dawno, dawno temu, w krainie górami stojącej, mieszkały złowieszcze istoty, które swoim wyglądem diabelskie oblicze przypominały. Praw boskich nie przestrzegały, rogi kręte na głowach ich wyrastały, a zwały się biesami. Zapragnęły zawładnąć całą krainą! Wtedy jeden z nich, ogarnięty rządzą władzy sięgnął w głąb rwącego potoku i całą garść piasku z dna jego wyrwał. Ziarnka piasku rozsypały się w najdalsze zakątki lasów, wód, łąk…, a z każdego z nich powstały istoty zwane czadami. Miały one ludziom dokuczać i życie uprzykrzać aby sami tereny te opuścić postanowili. Stało się jednak inaczej. Pewnego burzowego dnia jednego z leśnych czadów drzewo ogromne przygniotło i uwięziło. Jego wołanie o pomoc usłyszeli drwale i bez chwili zawahania oswobodzili małego czada.

Od tej pory czady zrozumiały, że lepiej z ludźmi żyć w zgodzie i zaprzyjaźniły się z nimi, bawiły ich swym śpiewem i uczyły swoich zwyczajów. /https://tajemniczasolina.pl

 


 A teraz wersja dla mniej grzecznych dzieci, którą Andrzej Potocki umieścił w swej "Księdze legend i opowieści bieszczadzkich”

Na początku na tym skrawku ziemi zapomnianym przez Boga, tylko diabły harcowały. Awantury, rozboje i gwałty czyniły między sobą. Nie były to jakieś diabły szczególne, ot zwyczajne rogate i włochate pospólstwo. Ich mnogość powodowała, że ludzie nie chcieli się na tym terenie za żadne skarby osiedlać. Wydawało się, iż ta część Karpat na zawsze pozostanie diablo bezludna. Nawet nazwy swojej wtedy nie miała, bo niby jak nazwać taką diablą krainę?

Czad wg. Z. Pękalskiego

Wtedy w wyniku eksperymentów genetycznych wyhodowano w piekle dwie nowe odmiany diabłów, jedne nazwano biesami, a drugie czadami. Różniły się one znacznie od reszty diablej populacji dlatego, najgorętsza egzekutywa piekielna postanowiła umieścić je w oddzielnym rezerwacie. Wybór ten padł na tę dotąd nienazwaną, czarcią krainę. Wyłapano tu dotychczasową biesią hołotę, po czym zaludniono, a raczej zadiablono piekielny rezerwat, biesami i czadami. Wtedy też powstała jego nazwa – Bieszczady.

  Ale gdzie jest diabeł, powinien być i anioł, bo gdzie jest zło, powinno być i dobro. Zawsze tak było i tego porządku nawet diabły nie ważą się zmieniać. Niestety sfery niebieskie nie zgodziły się wysyłać do bieszczadzkiego rezerwatu aniołków, bo one były edukowane przeciw zwyczajnym diabłom, a nie genetycznym mutantom. Zachodziła przeto obawa, że aniołkowie mogą nowemu zadaniu nie podołać, a co gorsza same zejdą na psy, czyli inaczej mówiąc ulegną diabelskim pokusom.

Bies wg. Z. Pękalskiego

Wtedy zagrały biesy z czadami w orła i reszkę. Wyszło im, że biesy będą od złego, a czady od dobrego. I natychmiast wróciła normalność do tej krainy, a wraz z nią przybyli ludzie. Nie od razu, ale powoli zaczęli zasiedlać coraz to nowe doliny nad rzekami i potokami, a potem poszli nawet w góry, pod samymi połoninami zakładali wsie.

Jedni przybywali tu z Małopolski, inni z Rusi, a jeszcze inni z Wołoszy, ze Słowacji i od Madziarów. Tak się tu wymieszali, wykotłowali, że teraz nie poznasz kto stąd- bo każdy jest stąd. A biesy i czady? No cóż, robią od kilkudziesięciu wieków swoją zwykłą diablo-anielską robotę, raz lepiej, raz gorzej, bo przecież nie sposób wszystkim ludziom dogodzić.

 


 Która wersja legendy bardziej przemawia do waszej wyobraźni?


Podział bieszczadzkich istot w Parku Tajemnice Soliny:

  • Czady Chyżne /domowe/ 
  • Czady Leśne
  • Czady Górskie
  • Czady Caryńskie /łąkowe/ 
  • Biesy
  • Rusałki

W świecie Tajemniczej Soliny przejawiają się dwa rodzaje olbrzymów:

  •  Olbrzym przedwieczny
  • Czuhajstry
 Niestety zabrakło Pohar, Kiczerek, czy niewidzialnego Propastnyka. Może zawitają do solińskiego parku w kolejnych odsłonach. Błądzoń został biesem Błądem, choć osobiście wolę pierwszą nazwę.


Wśród atrakcji dzieci napotkają 
  • rusałkowy ruczaj
  • zatopione skarby olbrzymów
  • czadowy tor sprawnościowy
  • czadowy ślizg /cieszy się ogromną popularnością/ 
  • labirynt biesa
  • wioskę czadów
  • osadę olbrzymów
  • tajemniczą studnie bez dna /choć wg legendy powinna być na szczycie Paporotnej/ 
  • strażników biesów
  • wąwóz biesa
  • leśne dźwięki
  • park linowy 
  • zagrają też w czadowe podchody
 
park tematyczny zlokalizowany w lesie, na zboczu góry
 
W tym Parku doceniam odniesienie do zwyczajów regionu, w którym został zbudowany oraz jego walor edukacyjny. Ze względu na dramatyczną powojenną historię, nie ma już chyż i dawnych wiosek. Dzięki Czadowi Chyżnemu - dociekliwi dowiedzą się, że dawne okoliczne domy były chyżami. Podobnie sprawa się ma z Czadem łąkowym. Carynki, są to śródleśne łąki i polany, które dawniej użytkowali Bojkowie. Teraz przynajmniej niektórzy zdobędą jakoś wiedze o regionie, a nie tylko zjedzą lody na tamie.  Poza tym zatopimy się w dźwiękach cudownie śpiewających ptaków. I oczywiście widoki, najpiękniejsze są widoki. 


Widok na cypel Polańczyka Zdroju


Widok na San i świat za zaporą.


Oraz Zapora w wielu odsłonach.


Jest to gigantyczna budowla hydrotechniczna, największa zapora w Polsce, a jej wysokość sięga 81,1 m, długość 664,8 m, a szerokość w koronie 8,8 m. Tama podzielona jest na 43 sekcje, wysokości 82 m i objętości betonu 760 000 m3. Elektrownia Wodna Solina jest to szczytowo-pompowa elektrownia z czterema turbozespołami typu Francisa o mocy zainstalowanej 200 MW i produkcji rocznej energii elektrycznej 230 GWh.


Warto dodać, że na dolnej stacji oprócz kas i biletomatów jest teren wystawienniczy z wystawą multimedialną.


Kolejka linowa nad Soliną to atrakcja typowo turystyczna. Nie pełni roli kolejki transportującej narciarzy na stok.



Czy warto - tak. Nawet najbardziej zatwardziali chaszczownicy dla  widoków powinni się gondolką przejechać; wszyscy miłośnicy kawki z widokiem też; o rodzinach z dziećmi i osobach z ograniczeniem ruchowym nie wspomnę z oczywistych względów. 

Z Polańczyka też jest widoczna





Komentarze

  1. Byłam w tym roku. Dobra inwestycja na dobrym poziomie. Warto pojechać gondolą, warto odwiedzić wieżę i spojrzeć na otaczający krajobraz i zaporę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tam dotarłaś i doceniasz tą inwestycje. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. W weekend majowy wybraliśmy się w Bieszczady. Kolejka gondolowa też była w planach. Niestety były takie tłumy, że kolejno rezygnowaliśmy najpierw z kolejki bieszczadzkiej, potem z kolejki gondolowej w końcu wylądowaliśmy w skansenie w Sanoku, gdzie owszem ludzie byli ale bez dzikich tłumów. W takim terminie już się w Bieszczady nie wybiorę, poczekam na spokojniejsze czasy. Miło było obejrzeć i przeczytać jakie atrakcje tam czekają. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to współczuję, ja staram się unikać od kilku lat długich weekendów... ale nie zawsze się da. Czasem wystarczy przyjechać dzień przed długim weekendem, aby się cieszyć atrakcjami. Co do zmiany planów - Skansen też jest godnym miejscem na odwiedziny, osobiście bardzo go lubię. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Na mnie kolejka gondolowa nie zrobiła żadnego wrażenia - co innego tama i jej praca. To, że czuć jej pracę - drgania i dźwięk. Czasami wręcz przerażające. Prawdziwa potęga inżynierów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy może mieć w tym względzie własne zdanie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Lizbona bardzo krótka wizyta

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.