100 lat w rodzinnym albumie

O tegorocznej rocznicy możemy mówić w sposób formalny np. tak: Kiedy w 1795 r. dokonano III rozbioru Polski wielu myślało, że to koniec narodu polskiego. Kiedy upadały kolejne powstania wielu sądziło, że to koniec szans na niepodległość. Kiedy w 1911 r. odzyskiwaliśmy wolność wielu, nie wierzyło, że to możliwe. Ale z trudami, z przerwami - udało się.  Przez całe te 100 minionych lat byli tacy, dzięki którym, niepodległa Polska trwała. Którzy o nią walczyli bądź się o nią troszczyli. Którzy dla niej pracowali, rodzili dzieci, rozsławiali ją lub nie pozwalali o niej zapomnieć.
Ale każda osoba, rodzina ma swoją własną historie. Historie ukrytą w rodzinnych wspomnieniach, w zdjęciach ukrytych w szufladach czy umieszczonych w albumach. Wspomnienia proste, czasem zagmatwane, pomału już zapominane... Sama żałuję, że byłam za mała, aby wypytać ukochanego pradziadka, jak kiedyś było... W głowie zostały tylko szczątki opowieści i to tylko te, które można było opowiadać przy dzieciach ...




 11 listopada 1918 roku na świecie żyli już moi pradziadkowie, którzy urodzili się w początkach stulecia.

 Pradziadek - Czesław, Legiony lata 20-ste.


Czesław Mieczysław Kornatko (ur. 14.01.1906 w Warszawie), Marianna Kornatko z d. Sobiesiak (ur. 27.01.1907 w Warszawie).  Mama Maria szybko  ją osierociła, ojciec Józef  ukrywał się przed wojskiem carskim, tak więc została wysłana na wychowanie do siostry ojca.


Marianna Kornatko

Zamieszkała przy Pl. Trzech Krzyży naprzeciwko kamienicy, w której mieszkał Pradziadek. Długo musiał za nią chodzić, oj długo - wymyśliła sobie, że w XX wieku może być niezamężną kobietą prowadzącą sklepik. Na szczęście mu się udało. Nie znam bardziej kochającego się małżeństwa w swojej rodzinie i to długowiecznego. Przeżyli obie córki, sami też wychowywali dwoje z czwórki wnuków. Ich pierwsza prawnuczka, czyli ja - urodziła się w 70 urodziny Prababci.

Marianna i Czesław Kornatko z córkami
 
Uwielbiałam ich słuchać: o tym jak młody Czesio jeszcze w czasie zaborów zszył poszewkę poduszki z prześcieradłem i wywiesił przez okno polską  flagę. Albo jak moja Prababcia miała szósty zmysł i super orientację w terenie - zawsze wyprowadziła ich z łapanki. Raz udało jej się wyrwać ich z niemieckiego patrolu w lasach Kielecczyzny, ale byłam za mała, aby dowiedzieć się co robili. Pradziadek siedział na Rakowieckiej przez chwilę po wojnie, więc szczegółami się nie dzielił. Za to po II wojnie światowej prababcia odnalazła najmłodszego brata, którego nie widziała od dzieciństwa. I gotowała najpyszniejszą słodką kapustę, która zawsze czekała na mnie odłożona w garnuszku. Uwielbiała peonie i kwiaty bzu.

Za to On z sukcesami hodował kanarki: mógł się pochwalić wspaniałymi śpiewakami - medalistami.

wielka miłość prawnuczki - na wystawie w Domu Chłopa


Marianna Sanin z d. Jóżwiak ur. 11.VIII. 1905r. w Klementynowie, córka Antoniny i Ignacego - kobieta, która potrafiła zrobić coś z niczego.


Marianna /z d.Jóźwiak/ i Paweł Sanin, Lublin, II woj.ś.

Paweł Sanin ur. 10.03.1905r. w Lublinie, syn Marii i Teodora.

 
Zginał w roku 1942 w Lublinie zakatowany przez Niemców, gdy wracał z akcji AK po godzinie policyjnej. Pochowany w zbiorowym grobie. Co jeszcze wiem? Białoarmista, który po wybuchu rewolucji zdecydowała się zostać w Polsce. W czasie wojny pracował jako fryzjer. Nie wiele. Gdy żyła prababcia byłam za młoda i o białoarmistach z dziećmi się nie rozmawiało. Teraz nie ma już kogo zapytać.



rodzina  Marianny Sanin /lata trzydzieste?/

 15 stycznia 1926 roku urodziła się w Lubartowie moja babcia Zosia Eugenia Furman /z d. Sanin/. W czasie II wojny światowej została łączniczką w GL na Lubelszczyźnie. Nosiła meldunki do lasu. Raz w zimie rozpadły się jej nędzne buty, mieszkańcy leśniczówki oddali jej swoje. Jak wszyscy musiała jako nastolatka pracować w niemieckiej fabryce /prawdopodobnie Bengala/, aby nie być wysłaną do Rzeszy. Przy taśmie straciła 2 palce u prawej ręki.

Zofia Furman /z d. Sanin/, 1938r.


W wieku 18 lat postanowi wyjechać z Lublina, aby odbudowywać Warszawę. Jej idea fixe. Za pierwszym razem dotarła do Otwocka. Nocami widziała jeszcze łuny płonącej Warszawy. Prababcia Marianna odnalazła ją i na silę odwiozła do Lublina. Wyjechała ponownie, tym razem nie było już zatrzymywań matki. Prababcia wyjechała z nią. W lutym 1945 roku miały już warszawski meldunek w jednej z nielicznych ocalałych kamienic bez okien. Ściągnęły resztę rodziny, prababcia miała dużo rodzeństwa. Babcia Zosia - to przede wszystkim wielkie zamiłowanie do książek.  W malutkim mieszkanku, na 30 metrach kwadratowych zgromadziła ponad 2 tysiące woluminów. Naprawdę było to wspaniała biblioteka.

 

siostra prababci - Janina z dziećmi, W-wa 1946
 
Ciekawe były losy domu, ale i rodzeństwa mojej prababci w czasie wojny. Pokazują jak w zwierciadle poplątane losy Polaków i tygiel światopoglądowy, który nawet w rodzinie mógł być potężny. Pod jednym dachem AK i GL. Siostrę Janinę z córką Krystyną uratowała moja prababcia zabierając je z Wołynia w czasie trwającej rzezi /dowiedziałam się o tym mając 38 lat/. Dwaj bracia szli szlakiem bojowym ze wschodu - jeden doszedł pod Warszawę, drugi doszedł do Berlina. Ich najmłodszy brat za to walczył u boku Gen. Andersa, najstarszy był w Gwardii Ludowej... Niezła mozaika.

brat prababci - Józek walczył u Andersa 
brat prababci - Józek na szlaku bojowym w Palestynie



jeden z nich to Bolek
 
Leon - jedyny został na Lubelszczyźnie, po lewej moja babcia Zosia
Franciszek (ur. 1895) : Od legionisty do komunisty. Brał udział w obu wojnach światowych.
 
pogrzeb najstarszego brata prababci - Franciszka

Żeby było ciekawiej babcia Zosia wyszła za mąż za byłego żołnierza Andersa - Leona Furmana (ur.14.12.1914 r. w Warszawie, syna Heleny i Józefa) Jego też nie poznałam, żył równe 50 lat. W t.z.w. pamięci mówionej zostało, że był uczniem słynnej warszawskiej szkoły Wawelberga i Rotwanda przy ul. Mokotowskiej. Ponoć świetnie tańczył i czarująco się uśmiechał, tym oczarował Babcie. Był od niej sporo starszy. Większość jego bliskich po wojnie nie wróciło do Polski.

Dziadek Leon Furman i mały tata
Mój tata - Marek Leon - urodził się 17 kwietnia 1949 r. w Niedziele Wielkanocną.

początki taty

Młodziutka ciocia Krysia i mały tata

Babci ze strony mamy - Lucyny Czesławy Milewskiej /z d. Kornatko ur. 05-06-1930 r./ nie poznałam, ponieważ zmarła w wieku 38 lat. Podobna miała talent do projektowania i szycia, nie potrzebowała wykrojów: wystarczyło, że zobaczyła coś w gazecie i potrafiła to uszyć. Jej mama ubolewała, że przez II wojnę światową straciła szansę kształcenia się i rozwijania talentu.


Mówili do niej pieszczotliwie: Lucia.

Dziadka - Jana Milewskiego /ur. 12.09.1928 r. syna Janiny i Jana/ poznałam późno, pod koniec jego życia. Co o nim wiem: prowadził warsztat ze śrubkami, miał kilka żon. Kolejny raz nie wiem: czym się interesował, co lubił, jaki naprawdę był. Taki los. Zaś dobrze wiem, że Mama - Hanna Ewa Milewska - urodziła się 14 listopada 1949 r.

Z lewej moja mama pod czas Pierwszej Komunii Św.

W latach siedemdziesiątych  poznali i pobrali się moi rodzice: Hanna i Marek Furman,







później pojawiliśmy się my...

Ola, Tomek

 Mieliśmy to szczęście, że nie musieliśmy żyć w okresie wojny. Zaś w czasie stanu wojennego jako bliscy sąsiedzi budynku Riwiery- Remont mieliśmy jedynie obozowisko ZOMO - wców pod bokiem kamienicy na placu u zbiegu ul. Mokotowskiej, Waryńskiego i Trasy Łazienkowskiej. Mnie zaś jako dziecko denerwowało i wzbudzało lęk to, że ciągłe latały nad dachem helikoptery. Żadnych wyczynów. Może jedynie ukryty w maminej torebce znaczek Solidarności wskazywał co się działo w głowach rodziców. To oni prowadzili nas 1 sierpnia na groby powstańców na Wojskowych Powązkach, choć takiej mody jeszcze nie było.


Potem był czas żeglowania: nad Wisłą, Zalewem Zegrzyńskim i na  Mazurach. Budowanie przez tatę kolejnych żaglówek. Takie miał właśnie hobby przez całe życie. Żeglarz, złota rączka, majsterkowicz - umiał wszystko zrobić i naprawić. Tak go zapamiętam.

nad Wisłą


Czas chodzenia do szkoły.

Dzieci z Jaworzyńskiej: My z wujostwem: Agą i Kubą oraz z sąsiadami
Fajnie było mieć wujostwo w swoim wieku, które na dodatek mieszkało w tej samej kamienicy. 

Szkoła Podstawowa nr 18, kl. 1c ul. Polna
Zmiana zamieszkania, zmiany szkół: 317, 335 ... III LO im. Gen. Sowińskiego ...

Klasa E z niezastąpioną wychowawczynią: Barbarą Zalewską

nasza czwórka z przyjaciółmi


Pojawiło się moje młodsze rodzeństwo: Marcin i Alicja

 
Chrzest Św. Ali /Grażyna, Ryszard/ i Marcina /Jola, Andrzej/
Oni urodzeni u schyłku komuny, dorastali w zupełnie nowej perspektywie... Na szczęście nie mają problemu ze znalezieniem kwater powstańczych...




Zaś 2010 roku urodziła się pierwsza z kolejnego pokolenia, najmłodsza latorośl z początku XXI wieku - mała Hania.



Trzeba przyznać, że duch patriotyzmu nadal drzemie w rodzinie.

Mała Hania i kwiaty dla Powstańca


 Po 100 latach moja najbliższa rodzina wygląda tak:



Najlepiej u mamy ...


Choć szkoda, że nie ma wśród nas już dziadków i pradziadków. Podejrzewam, że tegoroczna rocznica 100 lat od odzyskania niepodległości bardzo by ich wzruszyła. Tak jak  i mnie.

  
Warszawa 11.11.2018 r.
Historia narodu Polskiego nigdy nie była usłana różami – tak napisał o Polsce w swojej książce „Boże Igrzysko” Norman Davies: wydaje się, ze kraj ten jest nierozerwalnie związany z niekończącą się serią katastrof i kryzysów, które – w sposób paradoksalny – stają się źródłem jego bujnego życia. Polska znajduje się bez przerwy na krawędzi upadku. Ale jakimś sposobem zawsze udaje jej się stanąć na nogi.



Komentarze

  1. Dokonałaś wspaniałej pracy! Przeczytałam z wielkim wzruszeniem... brakuje takich rozmów... brakuje tej troski o historie rodzinne. Obecni dziadkowie mają bardzo mało czasu na przekazywanie swojej historii ...a dzieci tak to kochają! A Ty w tej miłości do tych opowieści wyrosłaś... wzrosłaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosieńko - dzięki za dobre słowo. Zgadzam się, dziadkowie nie powinni pracować..., dziadkowie mają opowiadać wnukom i być przy nich i ich po dziadkowemu kochać. Nastroiło mnie rocznicowo i wypominkowo. Zachęcam do zajrzenia do własnych zbiorów. Dobra okazja.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Z wizytą w Fatimie.

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Czarna Góra - Zagóra