W krainie kamieni: Czesko - Saska Szwajcaria

Piaskowiec może się podobać. Zwłaszcza gdy zadba o swój wygląd rzeźbiąc figurę za pomocą wody i wiatru. W efekcie możemy podziwiać malownicze formy skalne, przełomy rzeczne, twierdze umieszczone na skałach, zamki i punkty widokowe. Nawet kamienny most między naturalnymi basztami może zachwycić. Wszystkie te cudowności znajdziemy na pograniczu czesko - niemieckim w bliskiej odległości od polskiej granicy. Oficjalna nazwa brzmi: Park Narodowy Czeskiej Szwajcarii i Park Narodowy Szwajcarii Saksońskiej. Bardziej wyszukanie nazywana jest Krainą tysiąca skał i jednej rzeki czy Arkadią Romantycznych Malarzy. Trzeba przyznać, że takie nazwy kusiły. W rezultacie wykluł się nam skalny plan na deszczową majówkę. Region umożliwia ciekawe, krótkie wypady do atrakcyjnych miejsc. Można było je dowolnie modyfikować w zależności od stanu pogody. Liczyliśmy na górskie widoki i mniejsze tłumy niż w Tatrach, Sudetach czy Bieszczadach.





Plan na majówkę był prosty:
- pierwszy i piąty dzień podróż,
- drugi dzień pogoda bez deszczowa: zobaczyć jak najwięcej w terenie,
- trzeci dzień pogoda w kratkę: zobaczyć co się uda w terenie plus zwiedzanie zamków,
- czwarty dzień leje: termy lub zwiedzanie Drezna. 

Plan elastyczny sprawdził się, pogoda niestety też.

Rudawy: Pomnik Kleista w Nollendorfie (Nakléřov)
 
Wybraliśmy stałe miejsce bazowe w Czechach w jednej z miejscowości uzdrowiskowych. Miejscowość była zupełnie pozbawiona turystów, co wpływało korzystnie. Bawiło mnie to, że pojechaliśmy na majówkę z tysiącami skalnych ostańców a w przewodniku co kilka zdań podkreślenia, że jesteśmy w najniżej położonej części Czech. Rudawy, Góry Połabskie i Łużyckie  to łagodne pagórki. Tylko na horyzoncie co rusz widać masywy bazaltowe przypominające wulkany.  Wzniesienia mimo niewielkich wysokości mają strome zbocza. Krajobrazowo jest to teren bardzo urozmaicony o znacznych kontrastach. Jednym słowem - ciekawie. Pomimo święcącego słońca widoczność była dość nieostra, rozmyta.  Błękitne niebo też pojawiało się tylko miejscami. Brakowało tylko tajemniczych mgieł, aby było jak na malarskim plenerze w epoce romantyzmu. Za to w wielu miejscach kwitł malowniczo rzepak, który na tle różnych odcieni zieleni rozjaśniał świat.



Okolica wyróżnia się mniejszymi i większymi zamkami, wśród charakterystycznych wzniesień doszukać się można początków dziejów państwa Czeskiego. To też miejsce wielkiej bitwy z Napoleonem w okolicy przełęczy Nollendorfer, o czym przypominają liczne pomniki czeskie, niemieckie, austriackie i rosyjskie.



Za nim dojechaliśmy do Bad Schandau - rzuciliśmy okiem na zamek nad brzegiem Łaby, w którym Fryderyk Chopin skomponował Dieczyński walczyk. Zamek na wzgórzu naprzeciw skalnej skały pięknie się komponuje. Warto zjechać na parking przy promenadzie i przyjrzeć się temu miejscu z bliska.




Bad Schandau to niewielkie miasteczko oraz popularne uzdrowisko w Saksonii (Szwajcaria Saksońska), położone na prawym brzegu Łaby niespełna 6 km od granicy z Czechami. Historia miasta liczy sobie blisko 700 lat. Najstarsze udokumentowane wzmianki o Bad Schandau pochodzą z 1445 roku. Źródła wód mineralnych odkryto tu na przełomie XVIII i XIX wieku.

Rynek i kościół św. Jana
 
Mieści się tam uroczy, wąski Rynek z późnogotyckim kościołem p.w. św. Jana, na środku placu znajduje się fontanna. Po przeciwnej stronie Rynku mieścił się dawny zajazd, teraz znajdziemy tam m.in. Informację Turystyczną. W środku jedynymi materiałami po polsku był mini przewodnik po Dreźnie i okolicy.



Park kurortowy rozciąga się na północ od starego centrum miasteczka wzdłuż rzeki Kirnitzsch. Tam też znajdziemy żółty tramwaj jeżdżący od 1898 r.:
Jedną z największych atrakcji turystycznych i zarazem symbolem Bad Schandau jest licząca blisko 8 km zabytkowa linia tramwajowa (Kirnitzschtalbahn), prowadząca z centrum miasta poprzez dolinę Kirnitzsch do Wodospadu Lichtenhainer.



Jest to jedyne tego typu miejsce na świecie w którym elektryczny tramwaj posiada pozwolenie na wjazd do parku narodowego. /http://navtur.pl/

Zabytkowy tramwaj może być atrakcją samą w sobie /bilet w dwie strony kosztuje 8 euro/ lub transportem w jedną stronę urozmaicającą wędrówkę po okolicznych szlakach, w tym po sławnym Szlaku Malarzy.  

kliknij, aby powiększyć

Szlak Malarzy to 8 etapowy szlak liczący 112 km, który łączy najciekawsze punkty Saskiej Szwajcarii. Oznakowany jest malarskim maźnięciem.  Gwarantuje wspaniałą kilkudniową wyprawę lub krótkie spotkanie, gdy wybierzemy pojedyncze atrakcje.  



Dolina Kirnitzsch jest dość wąska: między skałami mieści się potok, tor i wąska droga. Tramwaj kursuje co pół godziny w sezonie letnim po jednym torze, po drodze zatrzymując się na mijanki i przystanki przy wyjściach na szlak czy punkt widokowy lub przy campingu.




Przystanek końcowy jest w dość zurbanizowanym miejscu jak na park narodowy: sklepiki, restauracje, parkingi i wodospad Lichtenhainer.




Ta atrakcja jest położona bliziutko drogi i torów, dzięki czemu jest dostępna dla każdego. Łatwo też tu dojechać rowerem. Z tego miejsca można wejść na ciekawy punkt widokowy Kuhstall, czas podejścia to według znaków 30 minut. Jak się komuś spieszy, to można szybciej.



Oprócz widoków znajdziemy tam też labirynt wśród skał, bramy, okna...

Kuhstall,  337 m n.p.m

Drugą co do wielkości skalną bramą Czeskiej i Saskiej Szwajcarii (po Pravčickiej bramie) jest Kuhstall, czyli Obora.





 wąskie przejścia


 

czy wręcz wejścia szczelinowe na stołowe szczyty...



Z Kuhstall nietypowy szlak prowadzi na wierzchołek Neuer Wildenstein (górne tarasy widokowe)...


tzw. drabina jakubowa


są to wąskie i długie schody o dźwięcznej nazwie Himmelsleiter („Schody do nieba”).




Szczelinę łatwo przegapić.




Widoki z tego miejsca zachwycają: skały skąpane w morzu tysiąca odcieni zieleni.











Niektórzy preferują pikniki na wiszących skałach.






Z poziomu bramy krajobraz prezentuję się tak:










Między skałkami też pełno zieloności.


Znajduję się tam też schronisko - gospoda, w którym można zjeść coś ciepłego /nas zaskoczyła wschodnia solinka/.  Niedaleko tego miejsca znajdują się szersze schody z górnych tarasów oraz mniejszy punkt widokowy, z którego widok też jest ciekawy.



Można też przed bramą zejść do wąwozu. Droga powrotna nie zajmuję dużo czasu. Z ręką na sercu polecam taką wycieczkę. Spotkane dzieci wydawały się szczerze zadowolone z rozpatrywana kwestii: czy zmieszczą się w szczelinę czy nie ;-)

Dalej malowniczymi pagórkami udaliśmy się do Kurortu Rathen. [Ich oficjalna strona ma tłumaczenie na język polski].



Mieści się w miejscu, w którym rzeka Łaba mija się z majestatycznymi skałami. To właśnie od tej skały pochodzi nazwa całej okolicy – w jej kształcie i położeniu widziano naturalną basztę (niem. bastei).


Bastei

 Wąska skała góruje nad Łabą, wznosząca się na wysokości 190 m nad poziomem wody.



Zostawiamy samochód na lewym brzegu i płyniemy promem do właściwej części kurortu.





Kurort Rathen jest podzielony przez rzekę Łabę na dwie dzielnice: Oberrathen (Rathen górny) i Niederrathen (Rathen dolny). Połączenie między tymi dwoma obszarami zapewnia prom linowy, który znajduje pod ochroną zabytków. Dojazd samochodem dla wycieczkowiczów i zwiedzających górskie tarasy widokowe jest możliwy wyłącznie od lewej strony Łaby (Oberrathen).



Z przystani promowej wybieramy główną ulicę Am Grunbach i po ok. 150 metrach skręcamy w lewo w ul. Amselgrund /w kierunku Jeziora/. Mijamy pierwszą ścieżkę kamienną, którą moglibyśmy szybko dojść do celu. W okolicy punktów kasowych odbijamy na mniejszą ścieżkę w górę. Spotykamy ludzi, choć nie są to tłumy jak we wcześniejszych godzinach.

 

Na tej trasie będzie wiele schodów, w końcu trochę trzeba się wdrapać do punktów widokowych.

Łaba.




Pierwszy widok jest na płynącą u stóp Łabę i miasteczko Rathen, w oddali majaczą się kontury masywów skalnych: Lilienstein, Pfaffenstein, twierdza Königstein.




Potem jeszcze trochę schodów, mijamy wejście na teren nieistniejącego zamku i zbliżamy się do największej atrakcji.



W pierwszej połowie XIX wieku, 190 metrów nad meandrującą w dole Łabą, wśród skalnych baszt powstał bajkowy most. Pierwotnie był konstrukcji drewnianej, jednak szybko pobudowano kamienny. Most na skale.

Most dość dobrze komponuję się z otoczeniem.








 



Skały: Kasper, Plattenstein,  Ganfelsen...





Wróciliśmy na koniec do ruin Zamku Neurathen. Zamek został prawdopodobnie założony w XI wieku, ale nie jest to udokumentowane. Pierwsze dokumenty wspominają o nim w 1261 roku, był wtedy własnością czeskich rodów szlacheckich.
Na skałach po prawej mieścił się Zamek


Po przekroczeniu mostu mamy możliwość zwiedzania pozostałości po pradawnym, średniowiecznym zamku Neurathen. Bilet wstępu kosztuje 2 €. Nie ma tutaj czegoś takiego jak godziny otwarcia. Jeżeli akurat przybędziemy, kiedy nie będzie nikogo z obsługi, wówczas stosowną kwotę należy wrzucić do… kuli armatniej.



Ścieżka biegnie po platformach, łącząc piaskowcowe ostańce. Jest też jedna katapulta, kilka tabliczek z opisami, w tym, o dziwo, również w języku polskim. /https://hasajacezajace.com/




Od strony doliny Łaby znajduje się skała o nazwie Mnich (niem. Mönch / Mönchstein). Na szczycie umieszczono widoczny z daleka wiatrowskaz w kształcie postaci mnicha.

Mönch

Kopia oryginału z 1887r




Pomimo późnej pory, nie dane nam było podziwiać tych piękności w ciepłych,  złotych barwach. Podejrzewam, że nie jest to tylko kwestia pogody jaką mieliśmy. Prawdopodobnie najlepsze światło jest tam o wschodzie słońca. Ale i tak kilka promieni złapaliśmy nad Łabą.








Wróciliśmy krótszą ścieżką do przystani. Było cicho, pusto i kameralnie. Na nocleg wracaliśmy po zmroku, napotykając na drodze kunę, sarnę i kota ...

W nocy spadł deszcz...

Rano był czas na kawę... a potem spróbowaliśmy zdobyć czeską Bramę, największą naturalną bramę w Europie. Dotarliśmy do mokrego, granicznego Hřenska. Znaleźliśmy nie najgorsze miejsce parkingowe. Gdy ruszyliśmy czerwonym szlakiem wzdłuż asfaltowej drogi wiedziałam już, że tym razem tłumu nie unikniemy. Niby w Niemczech i Czechach był to dzień roboczy, ale indywidualnych turystów i grup było dużo.




Potrzeba ok. 1,5 km marszu, aby w miejscu zwanym Tři Prameny skręcić w lewo na leśną drogę. Mokry las pięknie pachnął. Najpierw szliśmy łagodnie, później mocniej pod górę serpentynami.



Kapliczka w miejscu wypadku 1872r.

Ten odcinek to kolejne 1,5 km, które doprowadzają nas do płytkich Jaskiń Czeskich Braci. Trzeba było tylko odbić w prawo nie więcej niż na 200 kroków.



Od tego miejsca już nie daleko - oczywiście pod górę. Przy skrzyżowaniu szlaków widać już fragmenty Sokolego Gniazda. Ilość osób wywołała u mnie chęć zmiany kierunku, na szczęście się powstrzymałam, bo spora cześć osób nie wchodziła do części biletowanej /75 koron/.








Góry Połabskie w tym Czeska Szwajcaria i jej Brama Prawczicka zbudowane są z piaskowców występujących w formie płytowej. 



Piaskowiec to skała osadowa składająca się z minerałów kwarcu, skaleni, czy okruchów skał magmowych. Powstaje w wyniku depozycji, czyli nakładania się na siebie warstw minerałów i scalaniu ich za pomocą spoiwa. Piaskowce Gór Połabskich zdeponowane zostały w zbiorniku morskim, który znajdował się tu w okresie Kredy, około 100 milionów lat temu.  Po okresie Kredy nastąpiła tu regresja morska, w wyniku której powstałe formacje zostały odsłonięte.


Od tego momentu skały wystawione zostały na niełaskę erozji wietrznej, w efekcie której obserwować możemy ich charakterystyczne kształty. Siła wiatru oraz niesione przezeń materiały doprowadziły do zniszczenia części skał zbudowanych z mniej odpornych minerałów. W późniejszych latach na południe od Gór Połabskich doszło także do intensywnej działalności wulkanicznej, dzięki czemu możemy tu zobaczyć kilka pojedynczych stożków bazaltowych. Na krajobraz jaki możemy dziś obserwować wpływ miała także aktywność sejsmiczna, obecność rzeki Łaby i oczywiście działalność ludzka... /https://geoeksploratka.wordpress.com/

bazaltowy stożek Różowa Góra

Brama ma 26,5 m rozpiętości łuku u podstawy; 16,0 m wysokości otworu; od 7 do 8 metrów szerokości otworu u podstawy; 3,0 m grubości stropu w najcieńszym miejscu a jej szczytowa płyta leży na wysokości 21m od jej podstawy. Dobrze to widać z punktów widokowych znajdujących się na sąsiednich skałach. 





Niespodzianką w maju może być podziwianie Bramy w otoczeniu bzów. Gdyby było choć trochę słońca - widok mógłby być niezapomniany. Pravčicka brána uważana jest za najpiękniejszą formację skalną w Szwajcarii Czeskiej.




“Sokole Gniazdo” – letni pałacyk zbudowany w 1881 roku przez ówczesnego właściciela posiadłości, księcia Edmunda Clary-Aldringena. Kilka lat później, w bliskim sąsiedztwie pałacyku, na skalnych tarasach postawiono poręcze. Wkrótce po zakończeniu budowy za wejście do kompleksu zaczęto pobierać opłaty. Obecnie w budyneczku znajduje się restauracja, ale za wstęp na taras pod skalnym łukiem i punkt widokowy nadal trzeba płacić. /https://magneticlife.eu/

Sokole Gniazdo- pałacyk w stylu szwajcarskim


Wróciliśmy do miasteczka Hřensko, to malownicza miejscowość położona u zbiegu rzeki Łaby i Kamienicy.  Znaczna część tej miejscowości wciśnięta jest pomiędzy skalny mur tworzący malowniczy kanion. Niestety było za zimno i wilgotno na wyprawę tratwami w Wąwozie Edmunda czy Dzikim. Trochę szkoda.


Znaleźliśmy za to prześliczne miejsce - niczym z bajki. Miejsce nie widoczne z drogi - Stara Plynarna.

 

Zaskakujące, ale ten uroczy, kamienny dom wciśnięty w boczny kanion miał przemysłowe przeznaczenie.




To stara gazownia wybudowana w 1905 roku, gdzie produkowano płynny gaz acetylenowy /z karbidu i wody/. Służył on do oświetlania budynków w sąsiedztwie oraz lokalnego kościoła p.w. św. Nepomucena.  Został wybudowany w kanionie, w pewnym oddaleniu od innych budynków, aby w razie wybuchu nie zagroził mieszkańcom wsi.




Obecnie mieści się tam pensjonat z kameralna restauracją. Restauracja jest ozdobiona zębatkami na drewnianych krzesłach, nitami oraz dużym zegarem z widocznymi kołami zębatymi. Co godzinę wydaje tajemnicze dźwięki. Warto tam coś zjeść - zamówione przez nas potrawy były smaczne i ślicznie podane.

Zakamarki domu, tarasu z fontanną i ścian wąwozu zamieszkują maszkarony. Warto wytężyć wzrok i odszukać wykutych w skale sów i innych stworzeń.




Kamiennymi schodkami, otulonymi mchami  można wejść wyżej i obejrzeć całość z innej perspektywy. Czar zatopiony w mech i paprocie.




 O Azjatach okupujących lokalne uliczki nie będę wspominała.


Muszę przyznać, że jak na graniczne miasteczko całość robi dobre wrażenie.  Walorem jest jego ponad stuletnie przygotowanie do działalności turystyczno - górskiej. Rozkwit turystyki nastąpił tu dzięki temu, że malownicze krajobrazy stały się inspiracją dla wielu artystów.


Schmilka nad Łabą


Wczesny wieczór z oknem pogodowym zostawiliśmy sobie na zobaczenie słynnej, miejscowej twierdzy.


Twierdza Königstein

  Szans na wejście do środka nie było. W końcu nosi przydomek niezdobytej.




Twierdza Königstein – nigdy niezdobyta – bywała także więzieniem. Za czasów Fryderyka Augusta I, znanego w Polsce jako król August II Mocny, przetrzymywano tutaj m. in. trzech magnatów polskich: Jakuba Ludwika Sobieskiego, syna Jana III Sobieskiego, pretendenta do tronu polskiego podczas Wojny Północnej; Konstantego Władysława Sobieskiego, spiskującego przeciw Augustowi II w celu osadzenia na tronie brata Jakuba (Konstanty Sobieski "zemścił" się na Sasie romansując z byłą kochanką Augusta Mocnego – Urszulą Lubomirską); Jana Stanisława Jabłonowskiego, spiskującego na rzecz Stanisława Leszczyńskiego i starający się obalić Augusta II przy pomocy Turków i Tatarów.  Była też oflagiem dla polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej. /www.goryizerskie.p/


 Twierdza króluje na wysokości 247 metrów nad poziomem Łaby i składa się z ponad 50 imponujących budynków o przeznaczeniu wojskowym z okresu renesansu, baroku i XIX wieku. Do tego dochodzi rozległy park, który sprawia, że pobyt na twierdzy jest naprawdę przyjemny. Powierzchnię twierdzy można porównać do 13 boisk piłki nożnej.


Co może zachwycić zwiedzających? Najstarsze zachowane w Niemczech koszary wojskowe (1589/90), pierwszy w Saksonii kościół garnizonowy (1676) oraz najgłębsza w tym regionie studnia, głęboka na 152,5 metra. Przewodniki i ulotki w języku polskim. Jeśli nie zdążymy wszystkiego zwiedzić możemy zarejestrować swój bilet w tamtejszym systemie i wrócić do twierdzy w ciągu tygodnia.

Winda panoramiczna
 Z powodu swojego wyjątkowego położenia Twierdza Königstein była dla saksońskiego dworu ulubionym celem wycieczek oraz miejscem imponujących uroczystości, w towarzystwie wysokich rangą gości. W czasach politycznej zawieruchy za jej bezpiecznymi murami znajdował schronienie saksoński skarb państwowy, a także wynalazca europejskiej porcelany – Johann Friedrich Böttger.



Wzdłuż murów twierdzy wiedzie ścieżka panoramiczna /dawna droga strażników/ o łącznej długości 1,7 km. Rozpościera się z niej widok na Saską Szwajcarię, wschodnie Rudawy oraz Drezno.




Rozpościera się z niej widok na Saską Szwajcarię, wschodnie Rudawy oraz Łabę.





Interesował mnie też widok





 Szłam sobie ścieżką wokół Twierdzy w ciszy i spokoju /no może ptaki zakłócały ciszę/ , cieszyły mnie widoki, planował dojść do następnego zakrętu i tak doszłam na sam koniec.




 Zza bajkowej wieżyczki mrugało do mnie słońce.



Polecam spacer wzdłuż murów wspomnianą ścieżką. Uzmysłowi potęgę, ale i piękne położenie Twierdzy. Nawet wtedy, gdy jest już zamknięta. Z tej perspektywy też łatwiej uzmysłowić sobie czego dokonał  - wdrapując się na jej mury - pewien kominiarz. Oprócz chwały zdobywcy, dostał też darmowy pobyt - na kilka dni - w tamtejszym wiezieniu.







W nocy lunął deszcz.
I padał przez większość następnego dnia.


Mokre Drezno


 Co więcej na trasie do Drezna leżały płaty świeżego śniegu.
 Zrobiło się lodowato ...




Podsumowując:

W XIX wieku region obu Szwajcarii czyli Czeskiej i Saksońskiej zaczyna mieć charakter typowo turystyczny. Od tego czasu jest miejscem, w którym znajdziemy wiele atrakcji. Dla turystów pieszych po obu stronach granicy jest wiele niepowtarzalnych szlaków. Rowerzyści nie będą narzekać na brak ścieżek rowerowych. Można tam zobaczyć unikatowe formy skalne, piaskowe skalne miasta, ściany, baszty, iglice, wąwozy, szczeliny, parowy i wąskie tarasy skalne nad morzem lasów. Sama Łeba daje wiele możliwości: można popłynąć w rejs parostatkiem lub rekreacyjnie popływać  kajakiem. W Szwajcarii Saksońskiej można znaleźć ponad dziesięć zamków po stronie niemieckiej i jeden zamek po stronie czeskiej. Natkniemy się również na polskie akcenty, najsłynniejsze z nich to Twierdza Königstein, Zamek Stolpen o Dreźnie nie wspominając. Majówka może okazać się zbyt krótkim czasem na zobaczenie wszystkich skarbów.

Wydaje mi się, że podczas krótkiego urlopu nikt nie będzie się nudził w tej okolicy


 Albertinum: motyw Szwajcarii Saksońskiej w malarstwie


Komentarze

  1. Wow super wycieczka zazdroszczę ! :) wspaniałe miejsce. Ja na 100% musiałabym zabrać moje ukochane buty trekkingowe w góry i ruszyć na piesze wycieczki po bezdrożach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsca jak zaczarowane zapewniam. Przy odpowiedniej ilości czasu wolnego można bez końca włóczyć się po bezdrożach. Miejscach gdzie nie ma tłumów a przyroda może zawrócić w głowie.

      Usuń
  2. Niesamowite miejsce orientujesz się może czy w okolicach tych lasów i zamku jest możliwy jakiś tani nocleg? Chciałabym się tam wybrać razem z rodzinką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto szukać po czeskiej stronie. My znaleźliśmy apartament - samodzielne mieszkanko nie co dalej - w Cieplicach. Niby dalej, ale cena była bardzo atrakcyjna. Znalezione w ostatniej chwili na słynnym portalu na B... Ale już po powrocie zauważyłam, ze jest sporo ofert na stronach miejscowości. Okolica Tisy może być fajna, bo tam skalne miasteczko...

      Usuń
  3. Każdy Twój kolejny post, Olu, wprawia mnie w zachwyt. Świat jest tak bardzo piękny!. Saksonię zwiedziłam tylko pobieżnie i teraz wiem, że warto zatrzymać się tam na dłużej.
    Bardzo miło wspominam pobyt w Dreźnie i Stolpen, gdzie była więziona Cosel. To postać hrabiny, której dzieje opisał Kraszewski, przywiodła mnie do zamku. Warto także odwiedzić Miśnię i fabrykę porcelany, przy której funkcjonuje przepiękne muzeum z eksponatami z różnych zakątków świata.
    Zdjęcia zachwycające!
    Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam niestety na Zamek Stolpen czasu nie starczyło /jest powód, aby tam jeszcze zajrzeć/ - więc ducha wiezionej tak długo hrabiny Cosel nie spotkałam. I niestety nie poprzyjaźniłam się z porcelaną z Miśni - ani w Miśni, ani choćby w Dreźnie, gdzie jest jedna z największych kolekcji tej delikatnej materii. Tym razem była to sprawka nie czułego na wdzięk porcelany osobnika, który zrobił wszytko ;-) abym nie zdążyła przed zamknięciem wystawy. Cóż muszę się tam wybrać w kobiecym towarzystwie... Dzięki za odwiedziny Dorotko.

      Usuń
  4. Piękne widoki i niesamowita wędrówka. Zanotuję sobie kilka informacji bo też mam w planach wyjazd tam ale najprawdopodobniej dopiero wiosną w przyszłym roku bo na ten rok już wszystko zaplanowane.
    Żółty tramwaj prawie jak w Lizbonie, z której niedawno wróciłam...
    Szkoda, że w Dreźnie padało bo miasto jest przepiękne.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym tramwajem miałam podobne skojarzenie. Ale ja w Lizbonie byłam na początku września i było jeszcze upalnie - więc różnica w temperaturach przy obu pojazdach była znacząca. Jeśli planujecie wiosnę - to będzie cudnie zielono. Ja co chwilę zachwycałam się mnogością odcieni zielonego. Życzę tylko lepszej pogody w Dreźnie - bo ma co zaprezentować. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie robią wrażenie, a "na żywo" jeszcze większe.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ateny - miasto filozofów i nie tylko