Zachodnia Kreta –znane i mniej znane okolice.

Pierwsze spotkanie z Kretą nastąpiło z jej zachodnią częścią - moim zdaniem najpiękniejszą. W porównaniu z wcześniej odwiedzaną grecką wyspą Zante, ta była ogromna, zaś góry większe i groźniejsze. Co tu dużo pisać - plaże też były wspaniałe. Gdy dodamy do tego najpiękniejsze miasta wyspy, niezwykłe klasztory, Greka Zorbę, krystaliczne jezioro Kourna Lake, zapadającą na długo w pamięć plaże z różowym piaskiem Elafonissi, górskie drogi pełne serpentyn, kozy, osiołki, tawerny, oliwki, wino ... to nie pozostaje nic innego jak tylko westchnąć z rozmarzenia. Wzdychają nad jej urodą współcześni, wzdychano i tysiące lat temu. Sam Homer się nią zachwycał i poetycko utrwalił ją w klasycznych anałach:  Jest pośrodku ciemnego jak wino morza ziemia niejaka, Kreta, piękna i żyzna, wokół wodą oblana.
Kreta, piękna i żyzna, wokół wodą oblana - tak poetycko o Krecie mówił Homer.

Czytaj więcej na https://www.styl.pl/podroze/news-rozne-odcienie-krety,nId,1446932#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Kreta, piękna i żyzna, wokół wodą oblana - tak poetycko o Krecie mówił Homer.

Czytaj więcej na https://www.styl.pl/podroze/news-rozne-odcienie-krety,nId,1446932#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

 

 

1. Georgioupolis - Kavros



To mała miejscowość na północnym wybrzeżu, słynący przede wszystkim z pięknej, długiej 9-kilometrowej piaszczystej plaży, która była swoistym deptakiem między miejscowościami. Ze słowiańską zaradnością wynaleźliśmy ten optymalny punkt na Kreteńskiej mapie i z niego szwendaliśmy się, ile wlazło.

Nasza miejscowość to typowo letniskowa miejsce, choć nie za duże i mające swoją atrakcję: dużą ilości żółwi w rzece  i fenomenalne plaże.






Dużo ciekawszą miejscowością był sąsiedni Georgioupolis. Uroczy, osiągalny spacerkiem po pięknej plaży oraz jeżdżącymi co chwila kolejkami turystycznymi [takimi na kółkach].






Usytuowany pomiędzy Chanią i Rethymno. Dość tradycyjny klimat małego, sennego miasteczka, port rybacki na rzece Almiros, niewielki ryneczek ocieniony drzewami eukaliptusowymi, portowa kaplica Agios Antonios oraz kościółek Agios Nikolaos malowniczo usytuowana na grobli.


 Trudno powiedzieć jak często w nim byliśmy, ale często. Przypadł nam do gustu. Był też naszym miejscem startowym do odkrycia sąsiednich wiosek położonych na wzgórzach nad nim.

Fot.M. Sz.

 

 

 

2. Cmentarz żołnierzy alianckich - Souda bay

Jadąc w stronę Chanii lub lotniska warto odwiedzić pięknie położony i zadbany cmentarz żołnierzy alianckich nad zatoką Souda Bay.



Są tam pochowani też trzej Polacy, lotnicy. Łatwo odnaleźć ich groby po lewej stronie od wejścia.



Byłem pod wrażeniem staranności w opiece nad tą nekropolią. Intensywność świeżej, zielonej trawy, równo wystrzyżonej mocno kontrastowała z otaczającymi ją suchymi, wypalonymi zboczami. Jacht stojący w zatoce na horyzoncie dodawał miejscu jeszcze bardziej niecodzienny widok.


3. Płw. Akrotiri: Agia Triada, Gouvernetou, Katholiko

 Jedziemy w stronę klasztorów. O lotnisku, jednym z dwóch, opowiadać nie będę. Zaczynamy od znanego z ekranizacji Greka Zorby - Agia Triada (Świętej Trójcy).


Znajduje się on w północnej części półwyspu Akrotiri, ok. 15 km od Chanii. Klasztor położony u podnóża masywu górskiego Stavrou. Został zbudowany w XVII wieku. w stylu bizantyjskim, z charakterystycznymi trzema kopułami. Na terenie monastyru znajduje się muzeum z ikonami , rękopisami i pamiątkami pochodzącymi z XV- XVII w. [ super klima], duża biblioteka oraz sklep, w którym można zakupić produkty wytwarzane w klasztorze.


Spotykamy tu sympatycznego Ateńczyka płynnie mówiącego po polsku, który u nas studiował 20 lat temu. Od lat nie mówił w naszym języku, a od trzech dni przebywania na Krecie ciągle spotykał naszych rodaków. Był tym faktem bardzo poruszony.


Droga od Agia Triada do Moni Gouvernetou jest wyjątkowo urocza. Prowadzi małym wąwozem i musiała być w nim wykuta. Po drodze mijamy podziurawione znaki: nie strzelać do kóz i same kozy.


Sam klasztor został zbudowany prawie na końcu półwyspu, dlatego trudno się dziwić, że ma on charakter obronny. Tak obronny, że do środka nie udało nam się dojść. Ale nic straconego jeszcze dalej są ruiny klasztoru/ pustelni tzw Katholikou oraz kultowa grota ;).



 Spacer dzieli Moni Gouvernetou od Jaskini Niedźwiedziej, która w czasach neolitu i epoki minojskiej była grotą szczególnie czczoną. Służyła ona również wyznawcom bogini Artemis, dla której niedźwiedź był zwierzęciem świętym. Nazwa groty wywodzi się od znajdującego się w jej centrum dużego stalagmitu przypominającego swym wyglądem niedźwiedzia. Trudno go sobie wyobrazić. Byliśmy tam w samo południe i w pewnym momencie przestaliśmy robić zdjęcia, a szkoda.

 4. Chania - mała, kreteńska Wenecja

"Chania została zbudowana na ruinach starożytnej osady Kidonia, której pozostałości można zobaczyć na wzgórzu Kastelii." 




Najpiękniejsze miasto Krety. Miasto greckie i weneckie zarazem ze szczyptą osmańskich wpływów. Dawna stolica wyspy. Trudno zrozumieć jak można było zrezygnować ze stolicy tak pięknej. Ale praktycyzm i król Minos wygrał.





 a szczególną uwagę zasługuje Port Wenecki z XIV w. z malowniczą, ciasną zabudową dookoła. Na cyplu zamykającym port znajduje się latarnia morska. Najpiękniejsza jest nocą i sprawdziliśmy to naocznie. Choć warto do niej zajrzeć o każdej porze dnia. I nie tylko do portu. Chanie polecam pisaną przez „Ch”, „H” i „X”.


 Poza oczywistą funkcją sygnalizacji świetlnej budowla ta miała również znaczenie strategiczne. Wraz z twierdzą Firkas znajdującą się na przeciwległym wybrzeżu tworzyła wrota zamykające dostęp do basenu portowego. Do podstawy latarni morskiej przymocowany był gruby łańcuch, który w przypadku niebezpieczeństwa był napinany tworząc w ten sposób skuteczną barierę uniemożliwiającą wpłynięcie do portu obcych statków. W czasie okupacji tureckiej latarnia morska popadła w ruinę i aż do 1824 roku nie była wykorzystywana. W czasie kolejnego remontu przeprowadzonego w 1832 roku przez Egipcjan okupujących wówczas Kretę, wieża uzyskała obecną formę zbliżoną wyglądem do minaretu. Właśnie z tego względu dosyć często latarnia morska w Chanii określana jest mianem egipskiej - "Faros".


Meczet Janczarów w porcie w Chanii, nazywany także Meczetem Hassana lub Yiali Tzami.


 Obecnie mieści się w nim galeria sztuki.


 
Sztuczne oświetlenie dodaje Chanii malowniczości i wydobywa prawdziwą grecką atmosferę wieczornych biesiad na wolnym powietrzu. Nocą błyszczą ferie barw:

 

 5. Kastelli Kissamou - port

 

 Do Kastelli Kissamou jedzie się jeszcze dalej na zachód. Tam kończy się kreteńska autostrada ;). Miejscowość nie robi na nas wrażenia. Docieramy tylko do portu, z którego można popłynąć na Gramvouse i urocze plaże zatoki Balos. A tu niespodzianka. Po pierwsze tabliczki w języku polskim, po drugie pływają tam tylko i wyłącznie duże wycieczkowe statki z całodziennym programem. Buu Próba namówienia kogokolwiek z portu na krótszy rejs kończy się fiaskiem. Silny monopolista wygryzł całą konkurencję. 





Z rozmarzeniem wspominamy wszystkie małe kutry, łodzie i motorówki itp. którym udawało nam się w innych częściach Grecji dużo zobaczyć. Pech. Znajomi kupują bilety, które można wykorzystać w innym terminie [bez zaznaczonej daty, kupione wcześniej są tańsze] i ruszamy dalej na zachód. Przez te bilety rezygnujemy z próby dojechania do zatoki lądem, czego ja osobiście żałuje.

północno - zachodnie wybrzeże Krety

6. Falassarna - rzymski, antyczny port

 

 


 


 Zachodnia Kreta podniosła się przez tysiąclecia o kilka metrów. Dobrym przykładem tego zjawiska są pozostałości antycznego, rzymskiego portu, który był się wypiętrzył. Na wschodzie inny port się utopił ;) Gdy się chodzi pomiędzy pozostałościami instalacji portowych trudno uruchomić wyobraźnie, ale wystarczy wjechać trochę wyżej, aby zobaczyć dawny port wykuty w skale. Oczywiście panują tam niepodzielnie kozy.




Aby dotrzeć do ruin Falasarny trzeba dojechać do końca asfaltowej drogi, a następnie jechać drogą szutrową wśród pól uprawnych. Samochód można pozostawić na niewielkim parkingu przed wejściem. Wstęp na teren wykopalisk jest bezpłatny.

Dawny basen portowy
 W starożytności do IV lub VI wieku Falasarna pełniła funkcję gniazda piratów oraz portowego miasta. Jednak na skutek ruchów tektonicznych, których wynikiem było podniesienie się brzegu o przeszło 7 metrów, teren portu wysechł i przestał pełnić swoją funkcję, co w konsekwencji doprowadziło upadku miasta i opuszczenia go przez mieszkańców.

wypiętrzony port w Falasarnie

 Porośnięty zielenią fragment dawnego kanału portowego.



7.  Po serpentynach do Chrissoskalitissas

 


Ruszamy na południe trzymając się zachodniego wybrzeża. Droga jest oczywiście kręta. Wije się tak, że jeden z pasażerów robi nam się coraz bardziej blady. Gdzieś na zakręcie wyjeżdżamy i na kolejnym zewnętrznym łuku widzimy polską flagę. Zatrzymujemy się błyskawicznie.


Witają nas napisy w ojczystym języku. A w środku, w niepozornym lokalu, uśmiechnięta Polka stoi za ladą. Witamy się jak starzy znajomi, siadamy i na wstępie dostajemy najlepszy na całej Krecie sok z pomarańczy.



 Potem słyszymy: zajmijcie się lokalem, ja jadę zawieść męża [Greka] i córkę do domu. I zostaliśmy na gospodarstwie z tarasem nad urwistym zboczem i osłem u płota.



Spisaliśmy się dobrze, jak wróciła miała już mnóstwo gości. Potem nastąpiły długie rodaków rozmowy, próba jej specjałów, zakupy, zdjęcia … i usłyszeliśmy, że jak mamy osobę nieznoszącą serpentyn, to skręćmy z głównej drogi tu zaraz za knajpką i szybko będziemy na dole nad samym morzem. Z żalem jednych, ulgą drugich - tak postąpiliśmy.





Kilka szybkich zakrętów bez barierek i jesteśmy na dole.




Tak dojechaliśmy do Monastyru Chrissoskalitissas, w którym były złote schody, miejscowy święty i miejscowy ruch oporu. Wedle pewnego podania jeden z 90 stopni prowadzących do klasztoru wykonany jest ze złota, lecz może go zobaczyć tylko ten kto jest bez grzechu. Legendy są różne, ale najprawdopodobniej schody skuto, aby wykupić biskupa z niewoli tureckiej.


 Złota na schodach brak, ale warto tam zajrzeć.


Kościół Najświętszej Marii Panny ze Złotym Stopniem jest najdalej wysuniętą na zachód tego typu budowlą sakralną.



W środku wystawa ikon w celi świętego i tureckie kule.


8. Różowy piasek Elafonissi

Plaże, laguna, wyspa... 



Najbardziej charakterystyczną cechą plaży jest różowawy odcień piasku, który można zobaczyć przy odpowiednim świetle. Najwięcej go jest w tam, gdzie morze styka się z suchym lądem.




Miejsce zawdzięcza swój kolor rozkruszonym koralowcom. Lub jak głosi legenda okrutnej rzezi kobiet i dzieci dokonanej przez tureckiego wielkiego wezyra Ibrahima Paszę.


Ruszyliśmy dalej na skrajnie południowo -zachodni narożnik. Plaże w Elafonissi są piękne, choć oblegane. Na szczęście można tak daleko odejść płyciznami od stałego lądu, tak że tłumy znikają.




Nawet są miejsca objęte ochroną programem NATURA 2000.


 Po drodze pełnej kurzu, pyłu, kąpiel była bardzo przyjemna. Zostaliśmy do zachodu słońca.


  Powrót przez wąwóz Topolia pełen zakrętów, skalnych półek z tunelem na szerokość autokaru.

9. Kreteńskie wioski: Vrisses, Karydi Monastyr, Kalamitsi Alexadrou 



Naszą podróż po okolicznych wioskach wymógł przeciągający się strajk na stacjach benzynowych. Jak nie można było daleko, to postanowiliśmy poznać z detalami najbliższą okolicę. Zaczęliśmy od zapoznania się z tajnikami wyrobu oliwy i produktów z oliwką w logu. Najbliżej nas, w miejscowości Vrisses mieściła się rodzinna fabryka oliwy i muzeum jak to dawniej bywało.

 
Można zajrzeć do starszej części i do najnowszej lśniącej blachą nierdzewną. Popróbowaliśmy też miejscowych specjałów.


Wiedząc jak to się robi teraz, ruszyliśmy drogą przez liczne gaje oliwne w poszukiwaniu XVIII śladów takiej działalności. Niedaleko wioski Vamos znajduje się Karydi Monastyr na terenie którego wyrabiano oliwę. Odnajdujemy dwanaście łuków symbolizujących dwunastu apostołów zamieszczonych nad miejscem, w którym kamienne żarna wyciskały drogocenną oliwę.




Słuchaj, kiedyś przechodziłem przez wioskę. Jakiś dziewięćdziesięcioletni dziadunio sadził drzewo migdałowe. „Hej, dziadku! – wołam. – Sadzisz drzewo migdałowe?” A on, zgarbiony, odwrócił się i powiedział: „Tak, mój synu, ja postępuję tak, jakbym nigdy nie miał umrzeć!” „A ja – odparłem – postępuję tak, jakbym miał umrzeć w każdej chwili”. Kto z nas dwóch miał rację...?




90 lat to piękny wiek. Taki wiek i skuteczny marketing w malutkiej wiosce, to dopiero coś. Kalamitsi Alexandrou to na pierwszy rzut oka zupełnie uśpiona wioska. Gdy wjechaliśmy na rynek zaskoczył nas widok butelek z wodą zawieszony na drzewie. Natychmiast zachciało nam się pić. Pod drzewami stały krzesełka i stoliki, czego chcieć więcej?

 

Pan Barbas Spiros prowadzi tam swoją kawiarenkę. Dostaliśmy kawę, zimne napoje i domowej roboty rakiję. Pomnik na rynku wzbudził nasze podejrzenia, że należał do dziadka „naszego” Spirosa. 



Nagle w pobliskim kościele o 18.00 godz. rozpoczął się codzienny koncert dzwonów, rozbujanych przez kilkanaście osób. Dźwięk roznosił się wspaniale z wysokiej dzwonnicy. Zwyczajna wioska, bez masy turystów, zatrzymany czas ….

Dzwonnik

10. Rethimnon ok 750 zabytkowych domów na starym mieście.

„A Rethymno, musisz wiedzieć, zbudowane jest na granicy łagodności i dzikości”  /P.Prevelakis/




Miasto równie urocze jak Chania, pełne uroczych zakątków, uliczek, pałacy czy kamieniczek wenecko – tureckich. A także pełne niepowtarzalnych portali i unikalnych kołatek.



Przy dwukrotnym szturmie weneckiej twierdzy nie zdobyliśmy.



Wenecka Forteca z XVI w.


Najcenniejsze zabytki Rethymnonu pochodzą z okresu panowania Wenecjan - począwszy od Fortecy, poprzez latarnię morską i port, a skończywszy na fontannie Rimondi, której rzygacze w kształcie lwich głów  są jednocześnie symbolami Wenecji i wizytówką miasta.

Głowy lwów i korynckie kolumny - 1588r.

Z czasów  okupacji Turków Osmańskich pochodzą meczety, zostało ich w tym mieście aż dwa: SUŁTANY VALIDE, drugi to schowany między palmami KARA MOUSA PASZA DŻAMI /pozostałości/.


Uliczki i porta - to specjalność tego miejsca:






Często tu zaglądaliśmy, tym bardziej że była tam możliwość uczestniczenia w Mszy Świętej w kościele katolickim pw. św. Antoniego z Padwy [sb. 19.00, ndz. 10.00].

11. Kourna Lake

 


Kourna Lake jest jedynym słodkowodnym jeziorem na Krecie. Zasilane jest licznymi źródłami, które mają duży wpływ na krystaliczność wody. Położone jest w dolince otoczonej z trzech stron górami [Agriokefala ok 900 m. n. p.m. czy Gavrili Kefala ok 400 m. n. p.m.]. 


 Z Georgiopolis i Kavros można było tam dojechać turystyczną ciuchcią na kołach. Nie trzeba koniecznie wypożyczać samochodu. Mieszkaliśmy od niego niecałe 6 km, a wybraliśmy się dopiero na sam koniec wyjazdu. Warto tam zajrzeć, bo jezioro jest urocze, z pięknie mieniącą się szmaragdową wodą. Całość otacza nimb łagodności. Po spokojnej tafli pływają kajaki, rowerki wodne i gęsi. Dno "wyłożone" jest niezwykle drobnym i miękkim piaskiem. W pierwszej chwili nie chciałam wchodzić do wody, bo myślałam, że to muł. Naprawdę wygląda myląco.


 Na czas największego upału można zajrzeć do licznych tawern, które znajdują się w pobliżu. Jedną z nich podobno prowadzi Polka.





O Wąwozie Samaria można się dowiedzieć TUTAJ
A o atrakcjach Krety Wschodniej można poczytać  TUTAJ

Zachęcam do zapoznania się z tym wyjątkowym miejscem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Lizbona bardzo krótka wizyta

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.