Egzystencjalny czar Heidelbergu

Wszystko zaczęło się od pracy magisterskiej. Długo szukałam tematu, a jak znalazłam okazał się fascynujący i wciągnął mnie bez reszty. Nie ważne było, że najważniejsze dzieła nie są przetłumaczone na język polski, a ja nigdy nie uczyłam się języka niemieckiego. Dziwnym trafem rok wcześniej poznałam Polkę, która studiowała w Heidelbergu. Była u źródeł moich poszukiwań, dobrze znała uniwersytet i niemiecki. Gdy utknęłam w martwym punkcie poszukiwań, pomysł wyjazdu okazał się doskonały. Gdzie lepiej zrozumiem prekursora egzystencjalizmu niż w jego ukochanym Heidelbergu. Wiadomo student ma czas, fantazję za to małe finanse - stąd okazało się, że będzie to też moja pierwsza europejska podróż autostopem.

Kasy starczyło nam na nocny przejazd do granicy. Wysiadłyśmy na ostatniej, polskiej stacji i pieszo przeszłyśmy przez miasto, granicę oraz niemiecką cześć miasta. Był blady świt, ptaki darły się niemiłosiernie a w nas drzemał duch przygody. Najtrudniej było wyjechać na obwodnicę, potem miłe niemieckie małżeństwo zabrało nas do ostatniej stacji benzynowej koło Drezna. A potem już jednym samochodem z pracującymi w Niemczech Polakami do naszego celu. Niezwykle szybki przejazd za co byłyśmy niezmiernie wdzięczne.


Miasto uniwersyteckie 

Gdy pod koniec XVIII w. romantycy odkryli dla siebie Heidelberg, najlepsze lata miasto miało za sobą. W poprzednim stuleciu dwukrotnie splądrowali je Francuzi i miasto, które przez 500 lat było stolicą Palatynatu, nie odzyskało dawnej świetności.
 To wywołujące zadumę poczucie przemijania wzmaga jeszcze czar Heidelbergu, majestatycznie rozłożonego po obu stronach Neckaru, który wije się między dwoma pasmami pokrytych lasami wzgórz. Dla wielu turystów Niemcy to Heidelberg – jedyne miejsce, które zwiedzają w tym kraju, a być może w ogóle chcą odwiedzić.
Duży fragment zachodniej części Starego Miasta zajmują budynki najstarszego niemieckiego uniwersytetu, który nosi oficjalną nazwę Ruperto--Carola, na cześć jego dobroczyńców.
Zespół zamkowy, złożony z różnych, lecz jednakowo wspaniałych budynków z kilku epok, nawet w postaci ruin, wygląda dostojnie. Pozostało wystarczająco dużo, by (przy pomocy licznych zachowanych świadectw obrazkowych) móc sobie wyobrazić, jak budowla ta wyglądała w rozkwicie.

Zauroczyło mnie to miasto, znalazłam to, czego szukałam. Buszowanie w starej bibliotece napełniało mnie radością. Panorama miasta ze ścieżki filozofów zapierała dech w piersiach. Mam niestety tylko parę zdjęć, udostępnionych ze zbioru mojej heidelberdzkiej koleżanki.


Kiedyś tam wrócę z aparatem, zrobię mnóstwo zdjęć. Może znów wybiorę się do Koblez, Bonn i Kolonii. Ale nie powtórzą się posiłki z jadalni akademika umieszczonej na przeszklonym tarasie...





Studenckie leniuchowania:
A.D. 2002

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Lizbona bardzo krótka wizyta

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.