Bazar - raj dla podniebienia, powonienia i aparatu.

„Stój! Tu Bazar nasz, więc zarezerwuj czas,
na pełen cudów nasz...BAZAR!!!”

Tak jakoś wyszło, że świat koloru, smaku i zapachu zaklęte w rzeczywistość bazaru odkryłam późno. Oczywiście znałam bazary warszawskie: stary, kolorowy Bazar na Polnej mieścił się tuż za rogiem; Bazar Różyckiego, Bazar na Kole czy późniejszy bazar Europa na Stadionie Dziesięciolecia. Ale przechodziłam nad tym jak nad czymś zwykłym, stałym elementem codzienności. A potem bazary zaczęły znikać. Pojawiło się nostalgia i zaciekawienie. Bo ten znikający świat miał swoją duszę, często niepowtarzalny klimat. 

„Na bazarze człowiek jest jakby bardziej »w życiu« niż wówczas, kiedy poddaje się ściśle
profilowanej strukturze supermarketu” / R. Sulima/

Gdy poszukałam głębiej okazało się, że temat „bazaru” jest dość poważnie potraktowany. To nie tylko teksty traktujące go jako symbol kiczu czy brzydoty, ale i poważne analizy antropologiczne. A potem mój nos powiódł mnie za intensywnym zapachem papryki, tak wyrazistym, że nic nie mogło mnie zatrzymać.

Ta przygoda zaczęła się od Bazaru Modiano w Salonikach. Tego blisko nadmorskiej promenady przy Placu Arystotelesa, który mieści się w neoklasycystycznej hali zwieńczonej trójkątnym szklanym dachem rozpartym na stalowych kratownicach. Hala jest dziełem Eliego Modiano – lokalnego architekta. Miejsce w centrum, a świat jakiego u nas nie doświadczysz.



 
Wszystkiego można spróbować. A słodycz winogron zaskakuje. 
 



Surowych ryb jednak bym nie próbowała ;-( Ale w tej cześć nawoływania były najgłośniejsze.







I nie chodzi tylko o stragany z rybami i innymi morskimi stworami, oliwę z beczek, ale o koloryt tego miejsca. Kolor, mnóstwo koloru, interesujące zapachy, okrzyki, zachęty i możliwość próbowania.



Tu jeszcze nie dałam się porwać bez reszty, choć zostałam zaciekawiona. Ale następnego dnia podczas tranzytu przez Serbię trafiłam na niedzielny bazar w małej miejscowości. To tam zapach papryki mnie poprowadził, wywołał zawrót głowy i ślinotok.




Mieszkaniec dużego miasta w Unii Europejskiej nie pamięta jak mogą pachnieć prawdziwe warzywa i owoce. A tam prawdziwa uczta dla zmysłów. Uczta przez duże „U”.




W efekcie zostały zakupione świece i brzoskwinie, winogrona oraz papryka!




Od tego czasu nie omijam bazaru. To istny raj dla podniebienia, powonienia, ale i aparatu.


Bałkańskie bazary to namiastka tego co czego można się spodziewać na bazarze bliskowschodnim. To stamtąd pochodzi sam wyraz, który poprzez wojny z Tatarami i Turkami dotarł do nas. W języku perskim, tureckim i w ogóle na Wschodzie (bazar, pazar) oznacza rynek, ulicę, plac targowy, targowisko.




Jego fenomen polega na skondensowaniu wszystkiego co najważniejsze w życiu w jednym miejscu. W tym miejscu swoje sklepy i warsztaty zakładali sprzedawcy i rzemieślnicy, jednak bazar nie służy tylko robieniu interesów. Tutaj ludzie przychodzą odpocząć, posiedzieć, wypić herbatę lub kawę, a także poplotkować z przyjaciółmi. Jeszcze nie dotarłam do marokańskich suk i medyn czy stambulskiego Wielkiego Bazaru. Ale w Bośni mogłam zobaczyć okruszek tego świata.




Przede wszystkim ulica Kujundžiluk w Mostarze. Położona tuż obok Starego Mostu została zbudowana w XVI wieku. Wąska, kamienista, z licznymi małymi sklepikami i restauracjami. W czasie panowania tureckiego, działało tu ponad 500 placówek handlowych. W niektórych warsztatach rzemieślniczych nadal wykuwa się naczynia z miedzi oraz zajmuje się tkactwem dywanów.




Poznałam bardzo sympatycznego właściciela jednego z rodzinnych warsztatów, który mówił trochę po polsku. Znajomość tego języka zawdzięcza kobiecie, w której zakochał się w Zakopanym... Przemiła rozmowa. Polecam tam też napić się kawy po bośniacku. Zadbaną uliczką dojdziemy do współczesnego Placu targowego, gdzie na zwykłych, prostych straganach można kupić m.in. fantastyczne miody i nalewki figowe.




Najstarsza część Sarajewa - Baščaršija to po turecku „główne targowisko”. W czasach imperium osmańskiego było to miejsce wyjątkowe, „miasto w mieście”. Zbudowane na planie koła. Na terenie obiektu panowało specjalne prawo targowe. Tureckie małe sklepiki, czajhany (herbaciarnie), lokanty (restauracje) i zwisające nad tym wszystkim wieże minaretów. 




„Religijni handlarze całymi dniami przesiadują wewnątrz bazaru, dlatego też w każdym znajduje się meczet, tak co by w przerwie na modlitwę sprzedawca nie musiał przemierzać całego miasta. Tam także chowają się przed południową spiekotą sprzedawcy, nierzadko ucinając sobie drzemkę. W bliskim sąsiedztwie bazaru znajduje się zaś łaźnia, żeby muzułmanin mógł dokonać obowiązkowej ablucji przed każdą modlitwą. W ten sposób, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom zarówno sprzedawców, jak i kupców kształtowało się to kolorowe,  gwarne, stłoczone i tętniące życiem miejsce.” /Karol Werner, Kołem Się Toczy /


W Sarajewie taki układ Bazaru można jeszcze zaobserwować. Każda uliczka należała do innego cechu. Prym wiodła ulica Kazandžiluk, którą zawładnęli kotlarze, wykuwający mozolnie misy, garnki, a w szczególności słynne tygielki do parzenia kawy po bośniacku.


 
Pod koniec lat 60 władze postanowiły, że bazar ma być raczej turystyczną atrakcją i symbolem wieloetniczności Jugosławii. 

Serwis do herbaty też ma coś w sobie



 

Ale pozostają jeszcze małe bazary, takie jak w Trebinje czy w Jablanicy.








W Albanii mamy mnóstwo przyulicznych straganów, a w mieście na targowisku tanie towary z Azji dominują nad tradycyjnymi straganami z lokalnymi produktami. Ale wystarczy skręcić w odpowiednią uliczkę...
 
çaj mali – herbata górska



 
Sideritis zwany również gojnikiem znany jest jako herbata albańska, grecka, turecka, macedońska. Rośnie na dzikich wzgórzach w Albanii powyżej 1000 m npm. Można ją kupić w dużych bukietach na wszystkich straganach.


  
Bamje – okra jadalna, to roślina sprzedawana na straganach, wzbudzająca zaciekawienie. 
 

 
 

 
Stary Bazar w Gjirokastrze, nazywany przez miejscowych „Qafa e Pazarit” (Przełęcz Bazaru), stanowi centrum Starego Miasta. Historia Bazaru sięga XVII wieku. Po pożarze bazar został całkowicie przebudowany ok. 1879r.
 
 

 
To bazar przystosowany do ruchu turystycznego.
 
 
 
Bazar Gjirokastra to najważniejsza dzielnica historycznego miasta w stylu osmańskim, które od 2005 roku wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Warto zwrócić uwagę na lokalne produkty: przybory kuchenne rzeźbione z drewna oliwnego, herbaty ziołowe, oliwa z oliwek, miód i raki. W sklepie Vjollca Mezini można kupić albański haft, a Anastas Petridhi i Muhedin Makri wykonują pamiątki  z drewna i kamienia.
 

 Można znaleźć ślad po obywatelu tego miasta, którego zna cała Albania.
 

 
 
W Turcji większość historycznych bazarów poddano turystycznej komercjalizacji. Cześć bazarów w małych miejscowościach odbiega od uroku, jaki mają nawet uporządkowane stragany w Sarajewie czy Mostarze. Ale coś tam jeszcze uchwyciłam.  Choć największe, stambulskie bazary czekają jeszcze na fotograficzne łowy.

 

 


Chyba najlepiej prezentowały się stoiska z przyprawami i ziołami.
 

 
Mieszanki herbat i naparów.
 
 


 
Chętnie zawitałabym gdzieś z dala od turystów i stoisk przygotowanych dla nich.
 
 
 
 
 
 
 
Strefa dla turystów...


 Na bazarze można płacić w każdej walucie: euro, dolarach czy lirami tureckimi, warto jednak zapoznać się z obecnym kurem walut i pamiętać o targowaniu!
 
 

 
Arasta Bazaar -  ten targ znajduje się w historycznym centrum miasta, powstał w XVII wieku na terenie kompleksu Błękitnego Meczetu (Meczet Sultanahmet). W miejscu, gdzie kiedyś znajdował się bizantyjski Wielki Pałac oraz dawne stajnie. W czasach Imperium Osmańskiego bazar był znany jako Bazar Sipahiler (Sipahiler Çarşısı). W przewodnikach polskojęzycznych pojawia się nazwa Bazaru Kawaleryjskiego. Został zniszczony przez pożar w 1912 roku. Prace archeologiczne sprawiły, że został odrestaurowany po wielu latach. Dochody ze wszystkich sklepów są wykorzystywane do wsparcia finansowego w/w meczetu.



W ofercie jest wszystko, od prawdziwej ceramiki Iznik, przez delikatne tkaniny, po pięknie wykonaną biżuterię. Atmosfera jest spokojna (sklepikarze nie mogą namawiać potencjalnych klientów).


Dywany tureckie nazywane są czasem dywanami anatolijskimi. Najstarsze znane dywany tureckie pochodzą z XIII wieku, z miasta Konya, które przez długi czas było centrum tureckiego przemysłu dywanowego. Tradycja tkania dywanów przywędrowała na ziemie Azji Mniejszej wraz z Turkami Seldżuckimi. Kobierce i kilimy stanowiły część posagu panny młodej i pozostawały w rodzinie na zawsze. Znajdziemy je na wielu bazarach i straganach w całym kraju.

 

 
 
 
I jeszcze gruzińskie bazary, takie rozłożone wokół dworców, ulic. 
 

 


 
Herbata /czaj/  - bazar w Batumi.
 







I bazar rybny u wylotu Batumi, gdzie kupisz na miejscu świeżą rybę i owoce morza, ale masz też szanse zjeść ją przygotowaną na miejscu.
 










Centrāltirgus – zespół hal targowych w Rydze. Otwarty w 1930. Od 1998 jako część historycznego centrum Rygi targ znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.


 Hala spożywcza.


 Kapustę można kisić na różne sposoby, niezwykle kolorowe.


 Czosnek też można ukisić w całości.


 My spróbowaliśmy kiszonych zielonych i czerwonych pomidorów.



 Ryby mają na własność jedną z hal.


Trochę egzotyki


A może trochę kawioru lub świeżo chłodzonych wąsów.


Stojąca kompozycja wpadła w oko.


Zaś wokół hal kolorowa wiosna.


kwiaty zostają pomimo zakończenia dnia....



Kolejnym bazarowym przystankiem jest hala targowa w Porto: Mercado do Bolhão, oczywiście jak przystało na taki obiekt ma konstrukcje żelazną i dwupiętrową. Można ją odwiedzać od ok. 1840 roku, kiedy to Rada Miasta postanowiła skupić wszystkie targi Porto w jednym miejscu. Obecny budynek neoklasycystyczny otwarto w 1914 roku.

 
 W bramie wita nas Kataryniarz, 




 który kilkoma ruchami ręki przenosi nas w inny świat.



 Świat sprzedawców z siwymi włosami, pełnych uśmiechu i takich zwyczajnych stoisk.


Ale czy one na pewno są zwyczajne?
 
czarna, portugalska świnka




 Komu piri - piri? 



 

 Ja poprzestałam na laurze, a dokładniej na jego liściach. Ale jest w czym wybierać. 




Jest jeszcze królestwo warzywnicze, owocowe i kwiatowe. 


Figa bez maku...


 Zielenina króluję na pietrze. Nie wiem gdzie królowały króliki, ponieważ jak przyszliśmy, to opuszczały już targowisko w klatkach na wózeczku.


Znajdziemy też kwiaty, sadzonki, suche bukiety - ale mnie oczarował kukurydziany bukiet


Są też ryby i owoce morza...



Można kupić Porto butelkowane, w pamiątkowych mini buteleczkach, czy mniej okazałych wizualnie opakowaniach a o większym gabarycie. Ale można też go posmakować w przerwie miedzy różnymi stoiskami.


 Za nim opuścimy ten zaczarowany świat koloru, zapachu i smaku, potrzeba dostrzec też - coś dla duszy. Kapliczka Nossa Senhora da Conceição - patronki Portugalii i dziękczynne wota, wskazujące za jakie uzdrowienie dziękowano. Tak - znajduje się ona na tym targowisku dóbr różnych.

 
 A w bramie wciąż kręci się katarynka



I żegna nas fantoche... a za bramą czar pryska.




Krótki wypad do Kijowa "zaowocował"  pochwyconymi uroczymi kiszonkami na Rynku Besarabskim.



Wybudowanym w 1910-1912 według projektu polskiego architekta Henryka Juliana Gaya. Besarabka oferuje 896 metrów kwadratowych powierzchni handlowej.





A teraz, trochę przekornie, analityczne podsumowanie Roch Sulima: „Zakupy są tu sztuką życia w lokalnym środowisku, niekiedy jedynym sposobem obecności w publicznej przestrzeni, odpowiadają potrzebie działań publicznych, zachowań wspólnotowych”.  Jest zatem bazar miejscem doświadczania wspólnoty i wspólnotę tę silnie spaja. Jest przestrzenią publicznych osądów i komentarzy rzeczywistości. Lecz jest to również „odpowiedź na konsumpcję, korporacje, kapitalizm, globalizm i inne czarne siły. Taki underground handlu”.  


dachy bazaru Różyckiego

Komentarze

  1. Także i ja uwielbiam "szaleć" z aparatem fotograficznym na bazarach i ulicznych straganach, bo są to miejsca autentyczne, niepudrowane i nielukrowane. Bazary gruzińskie to dopiero jest szaleństwo dla fotografa. Kto był ten zrozumie o co mi chodzi. Baro ciekawe bazary można zobaczyć w krajach arabskich, tam to można całkowicie się zatracić w szaleństwie zakupów, aromatów, smaków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę świetna sprawa, każdy jest inny - ma coś swojego, np. ten z Porto [który niedługo dodam] ma swojego kataryniarza z kurą na pieńku, kukiełką podpierającą bramę i dziewczynką grającą z muzykiem w szachy [oczywiście pod czas jego gry :-) ]

      Usuń
    2. Czekam z niecierpliwością na tę opowieść.

      Usuń
    3. Kataryniarza dorzuciłam już do tego postu, na Porto trzeba będzie jeszcze poczekać.

      Usuń
  2. Przydałby się Wielki Bazar ze Stambułu do kolekcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, bardzo by się przydał. Egipski też był chętnie dołączyła.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam do odkrywania innych ciekawych miejsc, także na moim blogu.

      Usuń
  4. Lokalne bazarki mają swój urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem spory urok, choć nie dla wszystkich oczywisty.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ateny - miasto filozofów i nie tylko