Atrakcie z pogranicza Pienin i Szczawnicy.

Gdzie pojechać zimą w długi weekend, aby uniknąć tłumów w Zakopanem i tych, którzy rzucili wszystko i pojechali w Bieszczady? Padło na Szczawnicę i podnóża Pienin. Taki wyjazd bez szukania smaczków, z jednym pomysłem na zimowy spacer wzdłuż Przełomu Dunajca. Obyło się bez szukania wyjątkowych miejsc, a przysłowiowe smaczki znalazły się same. Byłam całkiem zaskoczona, gdy okazało się, że w okolicy mieszczą się dwie zachowane cerkwie łemkowskie. Potrzebowałam krótkiej chwili by zweryfikować własne informacje dotyczące Łemkowszczyzny. Potrzebne było spojrzenie z innej strony. Dotychczas spoglądałam z perspektywy ściany wschodniej, z pogranicza Bieszczadów i Beskidu Niskiego, ewentualnie z okolic Krosna i Miejsca Piastowego. Z obranego punktu Łemkowie spod Pienin byli jakąś nieokreśloną granicą, taką za "górami, za lasami".  Z ciekawości sięgnęłam teraz po dostępne, domowe książki: nawet u Stanisława Krycińskiego nie docieram do Rusi Szlachtowskiej, Jaworek czy Czarnej Wody - tylko do dopisku "i dalej na zachód...". Tak to niespodziewanie dotarłam do tego zachodu i ze Szczawnicy patrząc na wschód przyglądam się zachodniej, pienińskiej enklawie Łemków. Dwóm perełkom: ocalałym cerkwiom w Jaworkach i Szlachtowej. Ten rejon to nie tylko Łemkowie. W okolicy znajdziemy pięć rezerwatów przyrody, penetrowany przez poszukiwaczy skarbów wąwóz Homole i najpopularniejszy szczyt Pienin-Trzy Korony. W Krościenku odnajdziemy OAZĘ i ślady ks. Blachnickiego. Cieplejszą porą roku mamy szanse wypatrzeć Czarnego Bociana i największego w Polsce motyla - Niepylaka Apollo. A jak ktoś lubi zamki, to nad Zalewem Czorsztyńskim zobaczymy dwa malowniczo położone. Do tego piękne uzdrowisko w Szczawnicy i  wspaniała woda mineralna Kinga Pienińska. 

  

Wymyśliłam sobie, że na szybko przedstawie  dwie, murowane cerkwie z pięknie zachowanymi ikonostasem - wzruszona tym, że ocalały i możemy się nadal nimi cieszyć. Tylko, że na szybko nie sposób opisać fenomenu i złożoności Łemkowszczyzny, Łemków - Rusinów - Rusnaków. Podejrzewam, że osób, które nigdy nie uczyły się o mniejszości etnicznej jest wiele. Sęk w tym, że istnieją też spory czy powinniśmy uważać Łemków za mniejszość etniczną a może narodową. Ja tego nie roztrzygnę. Nawet ze swoją wrodzoną dociekliwością. Na ten moment nie wiem jeszcze jak wyważyć, chęć dogłębnego przybliżenia tego swoistego fenomenu, nawet a może zwłaszcza na tak wybranej grupie jak Rusini Szlachtowscy. 

Cerkiew Opieki Matki Bożej w Szlachtowej, wzniesiona w latach 1895–1920

Trochę historii:

Ruś Szlachtowska – niewielka enklawa wsi rusińskich w sąsiedztwie Szczawnicy obejmowała cztery miejscowości: Szlachtową, Jaworki, Białą Wodę i Czarną Wodę. Nazwę tej niewielkiej grupie nadał w latach 30. XX wieku etnograf Roman Reinfuss, uznając jej odrębność kulturową od wsi zwartego zasięgu Łemków. Rusini Szlachtowscy od północy graniczyli (poprzez pasmo Radziejowej) z przysiółkami polskich wsi góralskich: m.in. Łazów Brzyńskich i Gabonia, a od północnego wschodu z górskimi przysiółkami Piwnicznej; od południa (poprzez Małe Pieniny) z rusińskimi wsiami słowackiego Spiszu: Litmanową, Folwarkiem, Lipnikiem Wielkim. Jak widać tereny te były oddalone od „właściwej” Łemkowszczyzny masywem gór i terenów zamieszkanych przez ludność polską. Oddalenie to spowodowało, iż z czasem Rusini Szlachtowscy różnili się od swych braci ze wschodu. W ich kulturę wdzierały się wpływy zarówno polskie, jak i słowackie. Sami siebie określali „Rusnakami”.

 

jedna z tablic na wyremontowanym placu w Jaworkach

 Jaworki są dziś centrum najdalszej wysuniętej na zachód enklawy Łemków, są wciśnięte pomiędzy strome boczne grzbiety odchodzące od Przehyby (1175 m n.p.m.) w Paśmie Radziejowej w Beskidzie Sądeckim a Małe Pieniny, którego grzbietem przebiega granica państwa. Od zachodu kotlina jest otwarta, tędy prowadziła jedyna droga, łącząca Ruś Szlachtowską ze Szczawnicą, stolicą regionu Górali Szczawnickich (Pienińskich).

 

cerkiew  św. Jana Chryzostoma w Jaworkach –  zbudowana w 1798r.

 W 1947 roku podczas Akcji Wisła rusińscy mieszkańcy tych ziem zostali wysiedleni na ziemie zachodnie. Pamiątką po dawnych mieszkańcach tych ziem stanowi cmentarz, cerkiew oraz zanikająca już cześć zabudowy wsi.

 


  Co wiemy o mieszkańcach tego zakątka?

Po pierwsze: głównym źródłem utrzymania Rusinów Szlachtowskich było pasterstwo owiec hodowla bydła (wołów opasowych), przede wszystkim na polanach pasma Radziejowej

 



Na przełomie XIX i XX wieku, jeszcze w latach 30. ubiegłego stulecia we wsiach Rusi Szlachtowskiej trzymano w gospodarstwach od 5 do 20 owiec, a na polanach pasma Radziejowej czynne były jeszcze trzy szałasy miejscowych baców. W omawianych wsiach prowadzono również wypas indywidualny, siłami własnej rodziny, na ugorach rolnych i licznych własnych polanach śródleśnych, gdzie prowadzono sezonowe gospodarstwa filialne. W czasach galicyjskich rozpowszechniona była na Rusi Szlachtowskiej hodowla wołów, które wiosną kupowano na targach w miasteczkach spiskich, przez letni sezon wypasano wspólnie na wyższych górskich pastwiskach, a jesienią sprzedawano na rzeź, najczęściej kupcom wiedeńskim.  

 


Słynęli z zajęcia zwanego druciarstwem. Trudnili się nim w szczególności mieszkańcy Białej Wody. Naprawiali gliniane garnki, wytwarzali pułapki na myszy, tarki, formy do ciast, siatki do młynków oraz szereg innych drobnych narzędzi niezbędnych w gospodarstwie. Druciarze ze Szlachtowskiej Rusi  wędrowali ze swym fachem w dalekie strony – docierali na Śląsk, do centralnej Polski, a także na Sokalszczyznę. Inne rzemiosła też nie były obce.

 


 To wszystko się skończyło. Zginęło zdeptane machiną wojny i fali nienawiści. 


 

Trudna historia - jednak trzeba ją znać. 

 Niestety to nie II wojna światowa dokonała zniszczenia, ale Akcja Wisła.

 


 

Właściwa akcja wysiedleńcza Łemkowszczyzny rozpoczęła się dopiero 26 maja. Jednostki 6 DP przystąpiły do usuwania Łemków zamieszkałych w pow. jasielskim, krośnieńskim i gorlickim. Jako ostatnich deportowano Łemków z pow. nowosądeckiego w woj. krakowskim, a 13 i 14 lipca wysiedlono 387 Rusinów Szlachtowskich zamieszkałych w 4 wsiach powiatu nowotarskiego: Szlachtowa, Jaworki, Biała i Czarna Woda.

Do 15 lipca 1947 r. w 99 transportach wywieziono z tych powiatów łącznie co najmniej 25 964 Łemków (5469 rodzin).

Jednym z nich był wybitny malarz prymitywista Epifaniusz Drowniak, nazwany przez Polaków „Nikiforem”. Wysiedlono go z Krynicy – Słotwin 7 lipca 1947 r. o godz. 8 rano, po czym pędzono pieszo pod eskortą uzbrojonych polskich żołnierzy, niczym groźnego bandytę, do odległego o niemal 30 km Grybowa.

 

Tam Epifaniusza Drowniaka załadowano wraz z 318 Łemkami do jednego z 26 wagonów towarowych transportu nr R-284, dając na drogę kartę przesiedleńczą na nazwisko Nytyfor Matejko. Transport wyruszył z Grybowa 10 lipca o godz. 21.30. Do stacji wyładowczej w Zielonej Górze.

 https://emisilo.pl

 Zadziałała zbiorowa odpowiedzialność, szufladkowanie itp.


Gdy czytam ten fragment, to robi mi się okrutnie wstyd. No cóż ja jestem z tych, co nie sięgają po kamień, co starają się na wszystko patrzeć z różnych stron, nie wybieram wygodnego miejsca w masie...

W końcowym sprawozdaniu dowództwa 6 DP, która wysiedlała Łemków w ponad 100 kilometrowym pasie wsi położonych na zachód od rzeki Osława po Poprad i Dunajec, wstydliwie, między wierszami, zaledwie jednym zdaniem, przyznano, że:

Oprócz potyczki z większą bandą UPA na terenie Czechosłowacji w dniu 21 czerwca 1947 r., gdzie zabito trzech bandytów, Dywizja potyczek więcej z większą bandą nie miała, gdyż w rejonie odpowiedzialności ich nie było” [dok. 361].

Całą enklawę potraktowano jak bandytów. Wywieziono. Obecni mieszkańcy Jaworek napłynęli w większości z Pod­hala i Beskidów. Zostały cerkwie. Od 1946 roku cerkiew objął kościół rzymskokatolicki i powstała parafia w Szlachtowej z kościołem filialnym w Jaworkach pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela.


Kościół w Jaworkach


Kościół w Jaworkach, który do pierwszych lat powojennych pełnił funkcję cer­kwi greckokatolickiej, zbudowany został w roku 1798 (pod wezwaniem św. Jana Chryzostoma), z okazji utworzenia tu parafii obejmującej także Białą i Czarną Wodę. Poprzednio miała tu stać drewniana świą­tynia z 1680 roku. Reprezentuje on tzw. architekturę józefińską, opartą na au­striackich urzędowych wzornikach, ustalających rzut, bryłę i szatę zewnętrzną bu­dowli.

 

 

Wnętrze kościoła natomiast rozczłonkowane zostało wydatnymi pilastrami, na które spływają szerokie gurty sklepienia kolebkowego z lunetami. Chór muzyczny wsparty został na masywnej potrójnej arkadzie. Na ścianie chóru widnieje napis w języku starocerkiewnym „Chwała na wysokości Bogu i na ziemi pokój”.


 

Sklepienie i ściany świątyni pokrywa polichromia wykonana w roku 1926 przez Andrija Demkowicza (informuje o tym tablica za­wieszona w prezbiterium). Na ścianach prezbiterium rozmieszczone są sceny przedstawiające Chrystusa w Ogrojcu i Opłakiwanie Chrystusa, gurty nawy zaś przyozdobione są postaciami świętych. Z kolei na sklepieniu nawy dojrzeć można Zwiastowanie, Hołd Trzech Króli, Chrzest Chrystusa i Zmartwychwstanie. Z sufitu zwisa kryształowy żyrandol „pająk”. Podania ludowe mówią, że został on wykonany w XIX wieku w hucie szkła, która znajdowała się na terenie Jaworek. /http://www.szlachtowa.pl/kosciol-w-jaworkach/


 



Najcenniejszym elementem wystroju kościoła-cerkwi jest ikonostas pochodzący z końca XVIII wieku, który szczęśliwie nie został zdemontowany. A nawet przeszedł ostatnio remont. Zgodnie z długą tradycją, centrum ikonostasu stanowi Deesis. Mianem tym określa się grupę ikon złożoną z Chrystusa sądzącego świat, otoczonego przez Matkę Boską i Św. Jana Chrzciciela, wstawiających się za ludzkością. Chrystus przedsta­wiony jest tu jako Wielki Archirej czyli Kapłan Król. Do błagań Marii i Św. Jana Chrzciciela do­łączają się apostołowie, którzy po sześciu ustawiają po obu stronach Deesis.
 
 
 
Chrystus -Kapłan Król - ubrany w szaty arcybiskupie z koroną na głowie.

 
 W osi niższego rzędu obrazów ikonostasu umieszczona jest scena Ostatniej Wieczerzy, przypominająca o źródle Ofiary Eucharystycznej. Pod nią aniołowie rozpościerają Mandylion – Nierukotworennyj obraz Gospoda Boga Naszego Isusa Chri­sta, czyli w cudowny sposób odbity na płótnie wizerunek twarzy Chrystusa. Na skrzy­dłach rozważanego pasa obrazów widnieje dwanaście ikon „prazdników” wyobrażających najważniejsze święta cerkiewne w kolejności zgodnej z rokiem kalenda­rzowym. I tak, po lewej stronie mamy: Narodziny Maryi, Chrzest Chrystusa, Ofiarowanie Dzieciątka w świą­tyni oraz Zwiastowanie. Warto podkreślić, że pierwszy obraz po prawej stronie nie jest oryginalny (wykradzione pierwotne malowidło przedstawiało zapewne Wjazd Chrystusa do Jerozolimy), natomiast następne wy­obrażają Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Prze­mienienie Pańskie oraz Wniebowzięcie Matki Boskiej.
 
wielostrefowy rokokowy ikonostas z końca XVIII w.

 Najniższy rząd malowideł ikonostasu stanowią tzw. ikony namiestne. Wokół carskich wrót rozmieszczone zostały dwa duże obrazy Matki Boskiej z Dzieciątkiem (w typie Hodigitrii) oraz Chrystusa Nauczającego (Pantokratora), na zewnątrz zaś drzwi diakońskich – Św. Mikołaja oraz trzech Wielkich Doktorów Kościoła na Wschodzie: Św. Jana Chryzostoma (Złotoustego) w otoczeniu świętych: Bazylego i Grzegorza z Nazjanzu.

 


 Za ikonostasem znajduje się tabernakulum w kształcie świątyni ufundowane w 1926r., będące pozostałością cyborium ustawionego nad ołtarzem.


 Ciekawostką jest ogrzewanie geotermalne. Kościół został wniesiony z kamienia, otynkowany i pierwotnie kryty gontem, a obecnie blachą miedzianą.  

Posiada ob­szerną wydłużoną nawę oraz węższe, trójbocznie zamknięte prezbiterium. Nad fron­tową częścią nawy nadbudowano wieżę, nakrytą zdwojonym baniastym heł­mem. Prezbiterium i nawa przykryte są oddzielnymi dwuspadowymi siodłowymi dachami. Na kalenicach obydwu dachów osadzone były niegdyś sygnaturki w postaci czworościennych wieżyczek zakoń­czonych baniastymi hełmami. 

 


 

Do dziś pozostała sygnaturka na dachu nawy. Ściany zewnętrzne są pozbawione podziałów architektonicznych. Jedyną ich ozdobę sta­nowią półkoliście zamknięte otwory okienne obramowane podwójnymi wałkami w kształcie kolumienek oraz faliście wygięte gzymsy (pod tarcze zegarowe) wień­czące mury wieży.

 

resztki gontu na zwieńczeniu kapliczki i ogrodzenia


Wokół  świątyni widać łagodne pagórki, na południe dojrzymy wejście do Wąwozu Homole.
 

Ciekawostka 2
 
Kto wie co to są Podkowce?  A dokładniej Podkowce małe? Coś z podkową mają wspólnego, ale nie jest ona przyczepiona do kopytka. Ktoś już wie? Podkowiec mały (Rhinolophus hipposideros) jest niewielkim nietoperzem. Swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznej narośli na nosie w kształcie podkowy, która jest wykorzystywana do emitowania głosów echolokacyjnych. Uszy są spiczasto zakończone. Futerko jest długie i puszyste, koloru brązowego na plecach i jasnoszarego na brzuchu. Nietoperek z Jaworek. Dlaczego? Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Jaworkach jest ważnym punktem ochrony tego gatunku. 

Jego strych zasiedlony jest przez kolonię rozrodczą tego nietoperza. Kolonia została odkryta na początku lat 90. XX w. i okazała się być jedną z największych wówczas kolonii tego gatunku w Polsce, liczącą 100-130 osobników. Dzisiaj świątynię zasiedla już 300-400 podkowców małych! Okoliczne rezerwaty przyrody (Biała Woda i Wąwóz Homole) są ważnym miejscem żerowania tych nietoperzy, polujących na owady przy wapiennych skałach i wśród roślinności na zboczach dolin. Kościół od niedawna zamieszkuje też ok. 15 osobników nocka orzęsionego. Regularnie bywają tu również nocek duży, gacek brunatny i mroczak posrebrzany. /Przewodnika turysty- przyrodnika: Śladami Podkowca/

ulotka Przewodnika turysty- przyrodnika: Śladami Podkowca


Wokół drogi do świątyni znajdują się starodawne, drewniane budynki.

ul. Kościelna

 

Chronologicznie mogłabym teraz opisać niezwykle atrakcyjny Wąwóz Homole, jednak zostanę jeszcze przy wątku cerkwi. Przenieśmy się do sąsiedniej wsi - Szlachtowej. Pierwsze wzmianki o miejscowości Szlachtowa pojawiają się w źródłach historycznych już w 1391 roku. Natomiast parafię o obrządku greckokatolickim erygowano ok. 1542r. pw. Matki Boskiej Pokrownej.

prace nad obecną bryłą trwały1895-1909, wg projektu Grabowskiego i Podoleckiego



Akcja Wisła spowodowała wielkie i niewyobrażalne zmiany etniczne. O ile we wschodniej Łemkowszczyźnie wysiedlono większość rodzin łemkowskich, o tyle na Rusi Szlachtowskiej niemal wszystkich. Jak czytamy na stronie obecnej parafii:
Nowo przybyli i osiedleni mieszkańcy byli katolikami, lecz obrządku rzymskokatolickiego. To oni sprowadzili księdza Józefa Ciastonia, który wśród nich podjął pracę duszpasterską. Pierwotnie ks. J. Ciastoń zamieszkał w Jaworkach, a do Szlachtowej jedynie dojeżdżał na niedzielną eucharystię i na naukę religii do szkoły.

 


 W latach 50-tych potwierdzono istnienie parafii rzymskokatolickiej pw. Matki Bożej Pośredniczki Łask.

Cerkiew zbudowano na planie krzyża greckiego, w stylu eklektycznym, zgodnie z wzorami rosyjskiej architektury cerkiewnej z tego okresu. Budowlę wzniesiono z kamienia, otynkowano oraz pokryto blachą. Ściany od wewnątrz zdobi polichromia figuralna z 1919 roku. Przy prezbiterium na filarach są postacie św. Apostołów, scena Bożego Narodzenia;
stajenka pod miejscowymi górami
z lewej scena Zwiastowania.

 


 

Ponadto znajdują się sceny: „Chrztu Pana Jezusa w Jordanie”, „Ukrzyżowania Pana Jezusa” oraz „Ukoronowania Najświętszej Maryi Panny”.
Prezbiterium oddzielono od nawy Ikonostasem z 1927 roku, który wskazuje na tradycję tzw. Szkoły Lwowskiej. Zdumiewające jest, że obrazy stanowiące monumentalny ikonostas wykonano na płótnie, oprócz tego, postacie zdradzają cechy realistyczne, portretowe nie zaś typ ikonowy.


 

Za carskimi wrotami, znajduje się ołtarz główny w formie konfesji z końca XIX w., tj. baldachim nad tabernakulum w kształcie świątyni obrazującej „Nową Jerozolimę”. W głębi widoczny jest obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z 1976 roku, namalowany przez ks. Leopolda Bandurskiego. http://www.szlachtowa.pl/strona-glowna/
Dwie łemkowskie perełki przedstawione. Czas na trochę przyrody. Na przeciw cerkwi w Jaworkach znajduje się wejście do Wąwozu Homole. Jest to głęboko wcięty, stromościenny wąwóz w Małych Pieninach.



Uznany za jeden z piękniejszych pienińskich zakamarków. Wejścia trudno go nie zauważyć z drogi. W lecie przyciąga tłumy, poza sezonem będziemy mieć piękno tego miejsca dla siebie. 

 



 

Po minięciu mostka -
 

 
po lewej stronie, ujrzymy stercząca fajkę skalną, zwaną Wapiennikiem. Przechodzi ona zaraz w grań Grzebienia, a odrobinę dalej znajduje się Niska Skała oraz najwyższa Wysoka Skała. Choć ma zaledwie 120 m n p. m w wąskim wąwozie robi wrażenie. 


  
 
 
Trasa nie jest długa, niecały kilometr fantastycznej ścieżki pomiędzy ścianami wąwozu, kaskadami ... poprowadzonej przez mostki, aby z każdej strony potoku przyjrzeć kamieniom narzutowym i  szemrzącej wodzie.


Po przeciwległej (prawej) stronie ciągną się wyższa od Grzebienia i równie stroma Prokwitowska Homola. Istnieją w niej szyby górnicze – w przeszłości bowiem poszukiwano tam złota.
 

 Właściwy wąwóz kończy Dubantowska Dolinka z Kamiennymi Księgami, dalej pasterski łąkami możemy podejść pod Wysokie Skałki i na najwyższy szczyt Pienin - Wysoką.  Dojdziemy tam zielonym szlakiem. Możemy też z Dolinki wrócić nieoznakowaną ścieżką lub wrócić Wąwozem. 



Choć spacerowanie po oblodzonych ścieżkach i mostkach wymaga zachowania ostrożności, to polecam serdecznie.
 
Przenieśmy się do Szczawnicy, choć na chwilę zostawimy jej dwa parki zdrojowe, zabytkowe uzdrowisko, zabytkowy kościół z kolejną kolonią nietoperzy, które zimą śpią... a za to skorzystajmy z wyciągu krzesełkowego, aby w łatwy sposób dostać się na szczyt Palenicy - 722 m n. p.m. Co ważne wjazd kolejką nie rujnuje portfela.


To świetny punkt widokowy na Szczawnicę, Trzy Korony, ale przede wszystkim na Przełęcz Maćkówki - która oddziela szczyt od Głównego Szlaku Beskidów - szlaku granicznego. 
 
 




Palenica jest także świetnym punktem dla wycieczek pieszych zarówno w lecie jak i zimą. Prowadzi stąd m.in. szlak turystyczny na najwyższy szczyt Pienin – Wysoką. Trasa biegnie przez widokowy Wysoki Wierch, dalej Durbaszkę na Wysoką, skąd można zejść do Jaworek przez Wąwóz Homole lub Przełęcz Rozdziela.  
 
Tatry Słowackie z wyraźnie widoczną Łomnicą.
 
Zimą możemy skracać trasę według potrzeb i zejść stokówką tuż za Szczawnicą. Albo trochę dalej zejść żółty szlakiem do Szlachtowej. Innym krótkim wariantem jest przeciwny kierunek: przez Szafranówkę, zejście na Słowacką stronę i powrót Drogą Pienińską wzdłuż Przełomu Dunajca. Wariant jeszcze krótszy niebieskim szlakiem dojść do Schroniska PTTK Orlica.


Zimą królują narciarze i miłosnicy białego szaleństwa. Na górze znajduje się Stacja Narciarska Palenica, na której każdy znajdzie coś dla siebie: od polanek dla początkujących na stokach Szafranówki (z trzema wyciągami orczykowymi), poprzez rynnę snowboardową, aż po dwie trasy narciarskie: trasa czerwona dla zaawansowanych narciarzy – „Palenica 1” (jest jedną z ciekawszych tras narciarskich w Polsce) oraz całkiem nowa, oświetlona tzw. "trasa rodzinna" Palenica II.
 
 
 
Na szczycie znajduje się schronisko „Groń”, obiekty gastronomiczne oraz czynna w lecie zjeżdżalnia grawitacyjna. W schronisku oprócz sali z kominkiem i pokoi z łazienką, znajdziemy zimową szkołę narciarską PZN, wypożyczalnię sprzętu narciarskiego, przechowalnię.
 

Gdy zjedziemy na dół czekają nas kolejne atrakcje: kierując się w stronę Krościenka dochodzimy do Dunajca, który oddziela nas od Parku Narodowego i dwóch najbardziej znanych pienińskich szczytów: Sokolicy i oczywiście Trzech Koron. Zimą nie dostaniemy się na drugi brzeg, aby dostać się na stromy szlak na Sokolicę i jej charakterystyczną, licząca około 500 lat skarłowaciałą sosne reliktową. Złamaną nota bene w styczniu 2021r. Nie dostaniemy się, ponieważ w okresie jesienno - zimowym flisacy nie pływają.
 
 

 
 Najłatwiej dostać się do Krościenka nad Dunajcem i tam rozpocząć wędrówkę żółtym szlakiem. Szlak z Krościenka na Trzy Korony jest najstarszą trasą turystyczną w Pieninach, która została wyznaczona w 1906 r.
 
Krościenko

 
Dojdziemy zarówno do Trzech Koron i odbijając na Sokolicę. Nawet zimą szlak jest dość łatwy. Oczywiście jak ktoś choć trochę chodził po górach, choćby w Beskidach i koniecznie przy odpowiedniej pogodzie. Zimą w górach nie ma żartów. 


Interesujące widoki zaczynają się na Przełęczy Szopka zwanej też Przełeczą Chwała Bogu. Na przełęczy duża polana z widokiem na Tatry, idealne miejsce na odpoczynek przed finalnym podejściem na szczyt Trzech Koron. Czas z przełęczy: 40 min, dystans: 1 km, przewyższenie: 207 m.


na ten widok można zakrzyknąć Chwała Bogu

zejście Wąwozem Szopczańskim do Sromowców Niżnych

 Za przełęczą zaczyna się bardziej wymagające podejście. Kawałek dalej kolejna polana, za nim wejdziemy do lasu  warto się odwrócić, aby wypatrzeć Babią Górę i Zalew Czorsztyński. 
 

 

 
Pod szczytem znajduje się niewielki teren zwany Pod Trzema Koronami z ławkami, który w sezonie pełni rolę poczekalni. W pogodne dni zarówno jesienią, zimą jak i latem, tworzą się tutaj naprawdę spore kolejki do wejścia na szczyt.
 

 Tutaj też, w sezonie pobierana jest opłata za wstęp na Trzy Korony.




Trzy Korony to najbardziej charakterystyczny i najbardziej popularny szczyt w Pieninach o kilku spiczastych wierzchołkach przypominających faktycznie królewską koronę! Według legendy to korona św. Kingi, która uciekając przed Tatarami miała rzucić za siebie swą złocistą koronę - tak powstały słynne turnie. Na najwyższym z wierzchołków "korony" zwanym Okrąglicą 982 m n.p.m. znajduje się taras widokowy - ze szczytu mamy widok na Tatry, Spisz, Słowację a w dole wije się srebrzysta wstęga Dunajca.
500 metrowa przepaści

Na najwyższą turnie wejdziemy po minięciu mostku z lewostronnym kierunkiem ruchu, schodów i po odstaniu w kolejce wejdziemy na niedużą platformę z kratownicy. Mało estetyczna konstrukcja, ale przy popularności szlaku zapewne niezbędna. Gdy w 1994 roku byłam tam pierwszy raz - wyglądało to zdecydowanie inaczej. Na szczęście panorama 360 stopni rekompensuje konieczny kontakt z platformą.






Powrót w zależności od pory roku i długości dnia może być urozmaicony. Można wrócić tą samą drogą, zrobić pętlę zielonym szlakiem przez Zamek Pieniński i Sokolicę /w sezonie można zejść do Szczawnicy/ lub z Przełęczy Szopka zejść  do Sromowców Niżnych, dodatkowo w lecie można zaplanować powrót Drogą Pienińską lub spłynąć Dunajcem do Szczawnicy. 



Co ciekawe: Trzy Korony składają się z pięciu wapiennych turni, a nie z trzech. Ale zobaczymy to dopiero z dołu od strony Sromowców Niżnych. Zresztą mowa o koronach, a nie pojedynczych turniach.
 
Turnie Trzech Koron: Płaska Skała, Nad Ogródki, Pańska Skała, Niżnia Okrąglica, Okrąglica

 
Dunajec, most graniczny i Trzy Korony
 
 Sromowce Niżne to idealna miejscówka dla tych, którzy chcą podziwiać Trzy Korony, Dunajec z dala od większych miejscowości.  Poza sezonem i po godzinach spływu tratwami znajdziemy tam spokój i cisze. 
 

 
 
Najpiękniejsza pętla z udziałem Trzech Koron to taka, która prowadzi później przez Przełom Dunajca tzw. Drogą Pienińską. Biegnie ona wzdłuż granicznego odcinka rzeki po słowackiej stronie. Do przemaszerowania pomiędzy Sromowacami Niżnymi a Szczawnicą jest 9 km. Latem można skorzystać ze spływu tratwami, wypożyczyć rower, a zimą przy odpowiedniej ilości śniegu skorzystać z biegówek. Choć sam spacer też będzie bardzo przyjemny.

 

W Sromowcach Wyżnych znajduje się początek spływu Dunajcem

 Zanim ruszymy podziwiać Przełom i meandrujący Dunajec warto wejść do dawnego klasztoru kartuzów.




Czerwony Klasztor został ufundowany przez węgierskiego magnata Kokosza Berzewiczy. Nie był oszczędzany przez wichry historii. Najpierw został zdemolowany przez husytów w XV wieku, by trzy stulecia później zostać skasowany decyzją cesarza Józefa II. Dopiero w drugiej połowie zeszłego wieku został uznany za zabytek i wyremontowany. Najbardziej znanym lokatorem klasztoru był brat Cyprian. Wynalazca, który stworzył machinę latająca, dzięki której odbył lot ze szczytu Trzech Koron na klasztorny dziedziniec. Otrzymał dzięki temu przydomek Latającego Mnicha. W swej machinie krążył nie tylko nad Pieninami, widywano go również nad Morskim Okiem, a przeglądający się w tafli jeziora skalny Mnich to nie kto inny jak zaklęty w kamień Cyprian. /https://hasajacezajace.com/

 


 Budowę klasztoru (zwanego początkowo Lechnickim) rozpoczęto w 1330 roku. Klasztor cieszył się opieką Polski – zwłaszcza donacjami królowej Jadwigi oraz Kazimierza Wielkiego, który otrzymał  m.in. prawo do połowu ryb nad Dunajcem, młyn na polskiej stronie oraz kontyngent soli z Wieliczki.

 


 Przepięknym i monumentalnym budynkiem kompleksu jest gotycki Kościół Św. Antoniego z końca XIV wieku, który został zrekonstruowany w stylu barokowym. Zachwyca intensywnymi kolorami ściennych malowideł oraz ładnym ołtarzem.

 






Cieszą ulotki w języku polskim i akceptowanie polskich złotych. Obecnie to jedno z cenniejszych muzeów Słowacji.


Żegnamy Czerwony Klasztor, mijając mostek zawieszony nad Potokiem Lipnik i dużą polanę. Od tego momentu rozpoczyna się też słynny Przełom Dunajca, czyli siedem nawrotów między wysokimi ścianami gór.


Po drugiej stronie Dunajca jest skała zwana Facimiech /668 m n.p.m./, którą nurty rzeki opływają z trzech stron. Nieopodal, pomiędzy Facimiechem po stronie polskiej i Klasztorną Górą, po słowackiej stronie, znajduje się najwęższa część Przełomu Dunajca. Jeden z najbardziej charakterystycznych fragmentów słynnego Przełomu zwany Zbójnickim Skokiem.


 

Potem rzeka ostro skręcają w lewo, omijając Klejową Górę. Kolejny nawrót i ponownie widzimy wysokie ściany Facimiechu. 



Po kolejnym zakręcie, tym razem w prawo, wpływamy w tak zwane Leniwe Ploso, gdzie nurt Dunajca nieco zwalnia.

 

 


Po kilku kilometrach i kolejnych zakrętach, 

 



 po minięciu kolejnych skał i zakrętów...


gdy spojrzymy  w górę zobaczymy wznoszące się przed nami szczyty: Ślimakową Skałę, Wilczą Skałę, Głowę Cukru

 

oraz jeden z najpiękniejszych i najwyższych szczytów Pienin  - Sokolicę.


Zbliżamy się do drogi do słowackiej Leśnicy i granicy państwa.  Przechodzimy koło kolejnego zwrotu o prawie 180 stopni i kierujemy się w stronę Bramy: Hukowej Skały po lewej i Białej Skały po prawej. Masywy te kończącą niejako przełom Dunajca. Obok znajduje się przystań flisacka Nowy Przewóz i niebieski szlak na Sokolicę. Flisak pracuje od połowy kwietnia do końca października, prawie przez cały dzień. Dalej dojdziemy do pawilonu Pienińskiego PN i do Szczawnicy. 

Najsłynniejsza Pijalnia Wód Mineralnych w „Domu nad Zdrojami”, w której znajdziecie sześć wód mineralnych.

O Szczawnicy napiszę więcej w osobnym poście, ale nie sposób nie napisać, że jest to idealna miejscówka dla osób niezmotoryzowanych lub tych co wolą dojechać z daleka pociągiem i autobusem. Przede wszystkim jest mniej oblegana niż stolica Tatr, dobrze skomunikowana, transport busów i taksówek rozwiązuje problemy logistycznie, ceny nie są astronomiczne jak choćby w Bieszczadach. Warto ją polecić osobom z dziećmi, które dopiero wkraczają w świat górskich łazegów. Warto dodać, że odcinek drogi między Krościenkiem a Szczawnicą posiada chodnik i latarnie - więc wrazie odjazdu ostatniego busa jest jak bezpiecznie z dziećmi przespacerować się pomiędzy tymi miejscowościami. 


 

Nieco dalej wokół Zalewu w Czorsztynie natrafimy na kolejne atrakcie, ale teraz tylko je zasygnalizuje:

  • Ruiny Zamku w Czorsztynie
  • Zamek Nidzica
  • Pawilony Wystawowe PPN
  • Rejs po Zalewie Czorsztyńskim statkiem lub gondolami
  • Tyrolka
  • Góra Wdżar 
  • Osada Turystyczna Czorsztyn: uratowane zabytkowe zabudowania zatopionych wsi
  • Dolinka Micholowska
  • Kalwaria Sromowska


Komentarze

  1. Ciekawie piszesz o historii tych ziem i ich mieszkańcach. Będąc w Pieninach czy Szczawnicy nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Cieszyłem się pięknem gór , wędrowałem po okolicy a teraz przyszła mi ochota aby wrócić w dawne miejsca i mamy już pewne plany na jesień związane ze Szczawnicą właśnie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Enklawa Łemków mnie zadziwiła w tym miejscu, stąd potrzeba przyjrzenia się tematowi dogłębnie. Ale nie jest łatwo zmierzyć się z tematem Akcji Wisła. Nadal dominuje niepisana umowa, aby o tym nie mówić i nie pisać... Może zwracam na to uwagę, bo od zawsze ciągnęło mnie w Bieszczady, a to temat tam żywy... Uwielbiam górską przyrodę, ale lubię poznać wszystkie szczególiki ... to jak z fotografowaniem detali ;-) Cieszę się, że wybierasz się na jesienne Pieniny - ja jesienią jeszcze tam nie zawitałam... ale mam takie plany. Pozdrawiam serdecznie i dzięki za fotograficzną wycieczkę do Fromborka.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ateny - miasto filozofów i nie tylko