Rezerwat Sine Wiry

Są w Bieszczadach góry, które mają tysiące lat, źródła bijące od wieków. Są w Bieszczadach miejsca, gdzie od wieków średnich istniały tętniące życiem wioski, które od lat czterdziestych XX wieku są wymarłe. Jest w Bieszczadach utworzone przez człowieka wielkie Jezioro Solińskie, ale są też utworzone przez przyrodę jeziorka. Takie całkiem nie wiekowe, dość młode - choć szybko się zmieniające. Właśnie w takim miejscu powstał jeden z rezerwatów. Na rzece Wetlinie,  niedaleko wsi Zawój znajdowało się pięć wirów, którym towarzyszyły brody. Najsłynniejszym z nich był Siny Wir. Od niego wziął swoją nazwę rezerwat położony w Ciśniańsko - Wetlińskim Parku Krajobrazowym. Rozciąga się wzdłuż siedmiokilometrowej doliny, w tzw. przełomie Wetliny. Może nazwa z kolorem "sinym" nie przemawia do wyobraźni, za to gdyby użyć wyrażenia - Szmaragdowe Jeziorko? Znacznie lepiej brzmi, prawda? Trzeba przyznać, że to wręcz legendarne jeziorko, trudno już obecnie zobaczyć. Za to teren rezerwatu to idealne miejsce na spacery dla dużych i małych, dla rodzin z wózkami, dla miłośników rowerów. Łatwy teren zaprasza do odwiedzin zarówno wiosną, latem, jesienią i zimą.




 Określeniem „wir” Bojkowie i Łemkowie nazywali głębinę, powstającą w miejscach, w których rzeki musiały przeciskać się miedzy skałami.


 


Te dziwny wiry intrygowały mieszkańców i musiały wywoływać lęk, ponieważ powstało o tym miejscu kilka legend. Każda na swój sposób próbowała tłumaczyć miejscowe zjawiska.


Jak wiadomo zainteresowanym, Bieszczady to kraina zamieszkała przez specyficzne istoty: Biesy /te gorsze/  i Czady /te lepsze/.  Jedne opanowały daną górę, inne polane, trzeci pełnią straż przy serpentynach, a inne straszą po bobrowiskach i opuszczonych wsiach. Wśród czadów jeden był bardzo przystojny. Miał klasyczne cechy mitologicznego Irysa i do tego uwielbiał przeglądać się w lustrze rzeki Wetliny. Nazywał się Szmaragdowy. Niestety jak to często bywa złośliwy bies postanowił  zmącić mu nieskazitelne zwierciadło stworzone przez samą naturę. Zmącił tak skutecznie, że lico Szmaragdowego już zawsze było wykrzywione w wodnym odbiciu. Czad dumał co tu zrobić, ale wrodzone lenistwo nie pomagało mu w podjęciu skutecznego planu. Dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku pewna niewiasta, która upatrzyła sobie to samo miejsce do zażywania słonecznych kąpieli w stroju Ewy - zainspirowała czada. Skoro ona lubi kąpiele ... pstryk i wymyślił ... szarpnął zbocze Połomny i z łomotem wrzucił je w nurt rzeki. Powstało Jeziorko Szmaragdowe, w którym czad mógł się przeglądać, zaś dziewczyna kąpać.  


Inna legenda wspomina także o biesach:  


 Rzeka Wetlina wpływała niegdyś do Sanu, ale biesy nie były z tego zadowolone, usypały zatem na jej drodze Szczycisko. Wetlina aż się ze złości spieniła i tak powstały Sine Wiry. Cóż, kiedy góra była ogromna i rzeczka nie mogąc dać jej rady musiała gwałtownie skręcić w kierunku Solinki, do której teraz wpada. Od tego czasu biesy nieustannie na Szczycisku siedziały i pilnowały, żeby im czady, broń Boże, góry nie rozkopały.           /Andrzej Potocki - Księga legend i opowieści bieszczadzkich, s.30/


 A historycznie wyglądało to tak:

W wyniku gigantycznej powodzi w lecie 1980 r. doszło do namoknięcia i podciętych zboczy Połomy. We wrześniu 1980 roku osunęło się miękkie zbocze Połomy, tarasując rzekę Wetlinę. Zaraz po powodzi częściowo udrożniono za pomocą ciężkiego sprzętu koryto rzeki, reszty dokonała sama woda odsłaniając przepiękne wychodnie skalne i płyty ześlizgowe. W wyniku osuwiska powstało jeziorko, zwane Szmaragdowym, mające jeszcze w 1987 roku 280 metrów długości i 20-45 metrów szerokości. Jeziorko było bardzo ładne, o spokojnej zielonej toni, stanowiłoby ciekawy punkt obecnego rezerwatu. W 1992 r zmalało do 70 m.


Jeziorko Szmaragdowe pojawia się i zanika w zależności od intensywności opadów. Miejscowi ludzie powiadają [kolejna legenda], że jeziorko będzie widać, gdy Łoś z Zawoju  napije się wody.



Mowa tu o niezwykle poskręcanym drzewie, której konary przypominają łeb łosia. Kiedy znikają pod wodą, to znaczy, że opady były solidne, a Wetliną spływa mnóstwo wody.



 Łoś
łeb

 Wyznaczono krótkie ścieżki dydaktyczne, którymi można dojść m.in. do owego łosia...


 i skał



 Idąc dalej w kierunku Kalnicy dojdziemy do nieistniejącej wsi Zawój. 


Dawna wieś Zawój, położona była nad rzeką Wetlina, na jej lewym brzegu. Lokowano ją w dobrach Balów z Hoczwi a pierwsza wzmianka o Zawoju datowana jest na rok 1552. Informacje ze spisu podatkowego na temat 24 wolnizny (zwolnienie z podatku) pozwalają ustalić, że Zawój założono po roku 1543.  /www..twojebieszczady.net/



Zawój przetrwał II wojnę światową i jak wiele bieszczadzkich wsi uległ zniszczeniu dopiero po jej zakończeniu. W ramach wysiedleń z roku 1946 na Ukrainę dobrowolnie wyjechały trzy rodziny. W ramach operacji "Wisła", w roku 1947, wysiedlono pozostałe 48 rodzin. Zabudowania wsi zostały spalone przez Wojsko Polskie a tereny te są niezamieszkałe do dziś.
 fragmenty podmurówki i mensy ołtarzowej

W Zawoju pozostał cmentarz i miejsce po cerkwi, stara droga prowadząca do brodu (obecnie jest to ścieżka widokowa "Sine Wiry II"), kilka studni i podmurówek.

/www..twojebieszczady.net/


 Warto dodać, że cerkiew św. Michała znajdowała się na stromym wzgórzu i górowała nad okolicą. Polecam tam się wdrapać.  Tym bardziej, że od 2012 r teren jest uporządkowany z wyeksponowanymi pozostałościami po dawnej wsi i jej mieszkańcach. Zadbał oto Stowarzyszenia Rozwoju Wetliny i Okolic z udziałem Stowarzyszenia Beskydzkie-Zemlactwo z Iwano-Frankowska.

widok z cerkwiska
 Idąc jeszcze dalej trafimy na kolejne opuszczone wsie..., ale wróćmy do Sinych Wirów

 


Do rezerwatu można dostać się na dwa sposoby. Pierwszym jest dojazd do parkingu przed Polankami, pomiędzy Dołżycą a Bukowcem i podążanie szutrową drogą w stronę Wirów. Drugi sposób to skorzystanie z drogi prowadzącej z Kalnicy, która łączy się z pierwszym wariantem.  Miłośnicy rowerów docenią tę pętle. Dla wygody wyznaczone są wiaty, miejsca na ognisko, stojaki na rowery.


Polecam też filmy Las Bliżej nas - od 3 minuty, można zobaczyć rezerwat z lotu ptaka.




Komentarze

  1. Po Twoim poście, wiem, jak mało wiem o Bieszczadach. :))
    W Bieszczadach byłam tylko raz i niezbyt dokładnie poznałam dróżki i manowce tej przepięknej krainy.
    Może kiedyś uda mi nadrobić braki w doświadczalnej edukacji podróżniczej.
    PS
    Opowieść o biesach zaintrygowała mnie. O biesach czytałam tylko u Dostojewskiego... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowieści o biesach i czadach jest bardzo dużo. Są też historię o błądzoniach, dusiołkach i innych stworach... polecam okolica zaczyna wyglądać wtedy inaczej 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ateny - miasto filozofów i nie tylko