Piękne to Grodno - wyprawa bez wizy.

Po Wilnie i Lwowie przyszedł czas na trzecie z wielkich miast Kresowych, które zostały na wschodzie: Grodno. Miasto wspaniałe, miasto historyczne, miasto Witolda, miasto królewskie: Jagiellonów, Stefana Batorego, miasto sejmów walnych i sejmików, miasto upadku Rzeczypospolitej, miasto zamków i kościołów,  miasto Elizy Orzeszkowej, miasto nad Niemnem. Miasto starsze od Wilna. Równie wierne co Lwów, mające własne Orlęta z września 1939r. A jednak mniej znane, rzadziej odwiedzane, dalekie przeciętnemu turyście jak Teheran czy Mali. 

Jakże jesteś dalekie, a tak sercu bliskie…
(Ludwik Sawoniewski, „Saga o Grodnie”)

Ale, ale - zgodnie z tzw. linią Curzona połowa miasta powinna po II Wojnie Światowej zostać w granicach Polski. Niestety, obecnie dzieli nas 20 kilometrów. Tylko albo aż. Na szczęście miasto staje się coraz bliższe: od października 2016 roku można pojechać do niego bez wizy. Postanowiłam z tego jak najszybciej skorzystać i tak w przerwie pomiędzy Bożym Narodzeniem  a Nowym Rokiem wybrałam się do Grodna. Do miasta, którym się zachwyciłam, zdumiałam nad pięknem, porządkiem i czystością. 

Bez wizy nie znaczy bez papierków na granicy. W kilku słowach: potrzebne jest zezwolenie pozwalające na 5 dniowy pobyt w Grodnie i okolicy Kanału Augustowskiego, odprawa celna przy wjeździe samochodem, karta migracyjna i ubezpieczenie medyczne, ale szczegóły opiszę oddzielnie.




Podczas Orkanu Barbara dokumenty wypełnia się w taki klimatyczny sposób. Na granicy kolejka, wypełniamy karty migracyjny, zmuszamy nawigację do znalezienia właściwej ulicy w Grodnie, a potem pierwsze spotkanie z uprzejmą, białoruską strażą graniczną, która okazała nam dużo cierpliwości i zrozumienia oraz pomogła kupić brakujące ubezpieczenie /zapamiętajcie: ubezpieczenie należy wykupić przed odprawą!!! a nie po!/. Taki drobiazg, ale udaję się to wszystko ogarnąć i z pieczątka w paszporcie ruszamy.  Ale na Białorusi jest o dwie godziny później, czyli dla nich późny wieczór. Żadnych budek - kantorów, nie da się zapłacić choćby za toaletę w euro lub złotówka. /Szok, na Ukrainie przy granicy złotówki przyjmują nawet  w sklepach/. Lekko zdziwieni, trochę speszeni mitem kraju dyktatora - wysyłamy naszym gospodarzom informację, że w końcu przekroczyliśmy granicę i zaraz będziemy. A tu kolejna niespodzianka, mamy przyjechać po klucz pod inny adres... Nawigacja szaleje. Okazuje się, że zaktualizowane, najnowsze  AUTOMAPY nie mają wszystkich ulic w Grodnie, a próba kupna papierowego planu Grodna przed wyjazdem jest równie łatwa co prace Herkulesa. Cóż pomógł wujek google...


Jednym okiem zauważam, że w Grodnie kamienicę są pięknie oświetlone. Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Trafiamy na miejsce, dostajemy klucze i wprowadzamy się do przyjemnego apartamentu w samym historycznym centrum Grodna.  Wybieramy się na krótki spacer, ale wszędzie spokój. Tak pusto o 21.00? Nie - o 23:00 - trzeba się zacząć przyzwyczajać do innego czasu. Rankiem /na nasz czas/ obudziło nas słońce, po czym szybko się schowało.  A my znaleźliśmy bank na ul. Sowieckiej i wymieniliśmy pieniądze. /Białoruski rubel po denominacji jest droższy od złotówki./ Sowiecka jak sama nazwa wskazuję, jest głównym deptakiem Grodna, z pięknie zachowaną historyczną zabudową. 


Prezentuje się okazale: piękny bruk, wyremontowane kamienice, równo i czysto. To ważna ulica, łączy główny Plac Sowiecki /dawniej Batorego/ z ul. Elizy Orzeszkowej. Mijamy ciekawie wymalowaną ścianę, z herbem Grodna - nie świadomi na co naprawdę patrzymy.


A jest to ściana dawnego klasztoru o.o. Dominikanów. Obecnie w tym budynku mieści się Gimnazjum. Po uzyskaniu takiej informacji, nie łatwo się domyślić, że Sowiecka, to dawna ulica Dominikańska. I aby było ciekawiej jest też w Grodnie nowa ulica Dominikańska, właściwie to odchodzi od swej starej  imienniczki.  Jak to bywa w dawnych miastach kresowych problem z wyborem nomenklatury z nazwami ulic występuje co krok. A krok kieruje nas na dawny plac Batorego, gdzie stare miesza się z radzieckim. 


Katedralny (dawny jezuicki i farny) kościół świętego Franciszka Ksawerego w Grodnie pochodzi z XVII wieku, konsekrowany w obecności króla Augusta II w 1705r. Dla wielu odwiedzających stanowi symbol miasta. Jest on wspaniałym przykładem sakralnej architektury barokowej. Uznawany jest za najpiękniejszy z katolickich kościołów na terenie całej Białorusi. Kryje w sobie wiele ciekawostek np. w północnej wieży kościoła działa najstarszy w Europie Wschodniej mechaniczny zegar wieżowy (ponoć z XVI w.)
 
Katedra a za murem- ciężkie wiezienie: istniało za II RP, NKWD i III Rzeszy
W 1585 r. król Stefan Batory ofiarował 10 tys. złotych na budowę kościoła i kolegium jezuickiego w Grodnie. Królewski zamiar był realizowany przez około 100 lat. Nazwisko architekta barokowego kościoła farnego pozostaje nieznane.

Warto zwrócić szczególną uwagę na jego wnętrze - znajduje się tam aż 14 ołtarzy, a główny z nich, o wysokości 21 metrów, był niegdyś najwyższym w całej Rzeczypospolitej. Odbywają się tu Msze Św języku polskim.


W prezbiterium znajduje się okazały barokowy ołtarz główny z lat 1737-1760, w którym są rzeźby dłuta Jana Chrystiana Schmidta. Ołtarz jest dwukondygnacyjny. Każdą kondygnację wypełnia rząd kolumn, pomiędzy którymi ustawione są posągi świętych i apostołów. Pośrodku drugiej kondygnacji znajduje się figura Chrystusa. Na wierzchołku ołtarza umieszczono figury jego fundatorki, kasztelanowej mścisławskiej Konstancji z Jundziłłów Łazowej i aniołów. Całość wieńczy umieszczona centralnie promienista gloria. Ołtarz i zdobiące go rzeźby wykonane są z drewna.
 

 W latach 1960-1988 kapłani nie mogli odprawiać mszy w kościele. Pomimo to w każdą niedzielę i w święta wierni gromadzili się wokół ołtarza, zapalali świece, modlili się, śpiewali pieśni religijne i urządzali procesje. W 1988 na skutek starań ks. Tadeusza Kondrusiewicza zostało wznowione normalne życie parafialne. 25 lipca 1989 ks. Kondrusiewicz otrzymał sakrę biskupią i został ogłoszony administratorem apostolskim kościoła na Białorusi. 8 października 1989 odbył się jego ingres do kościoła św. Franciszka Ksawerego - pierwszy ingres biskupa w historii tej świątyni. 15 grudnia 1990 papież Jan Paweł II nadal kościołowi tytuł bazyliki mniejszej a 13 kwietnia 1991 erygował diecezję grodzieńską podnosząc jednocześnie kościół do rangi katedry.

 rokokowa ambona z 1752r

Świątynia miała być miejscem spoczynku władcy- fundatora, ale król zmarł w 1586r, gdy mury były wzniesione tylko do połowy.


Katedra wieczorową porą, po lewej najstarsza apteka - muzeum /1709r/, po prawej Batorówka.
 
w krzywym kadrze

Dziś kamienica, niegdyś renesansowy pałac (2. poł. XVI w.) – w czasie przebudowy Starego Zamku była rezydencją królewską Stefana Batorego. Prawdopodobnie zmarł on w tym miejscu, tutaj też przeprowadzono pierwszą sekcję zwłok, która miała wyjaśnić przyczynę przedwczesnej śmierci władcy. Apartamenty mieszkalne posiadał tu także August II, za rządów którego odbywały się w Batorówce sejmy. Ma wiele nazw: Pałac Stefana Batorego, Pałac Trybunalski, pałac Sapiehów czy pałac Brzostowskich, ale nazwa Batorówka jest najpopularniejsza.



 Na przeciw katedry, w miejscu obecnego skweru, wznosiła się gotycka Fara Witoldowa, która przetrwała wojny, najazdy, pożary, rozbiory, carat /jako cerkiew/ i III Rzeszę, a nawet Stalina, a została wysadzona w powietrze w 1960 roku. Nic w tym miejscu nie zbudowano, niedawno mieszkańcy postawili symboliczny pomnik


Dalej plac traci swój historyczny wygląd:
Centralny plac dzisiejszego Grodna oddaje w znacznej mierze atmosferę całego miasta. Od czasów komunizmu, gdy „oczyszczono” przylegające do niego tereny, powstała na miejscu zabytkowej zabudowy ogromna, pusta przestrzeń. Ocalałe świątynie katolickie sąsiadują na niej z zabudową w stylu „wiecznego” socrealizmu, a na wielkim cokole ustawiono czołg z lufą skierowaną, jakżeby inaczej, na zachód.                                           /za: Internetowy Przewodnik Turystyczny/

T34 i teatr
Teatr Dramatyczny - ciekawy głównie ze względu na swoją nietypową konstrukcję, przypominającą zwężającą się ku górze koronę.
Zbudowany w latach 1977-84
Według niektórych przypomina nieco mauzoleum Teodoryka w Rawennie.

taki błękit był drugiego dnia
Na przeciwko: dawny kościół Bernardynów - dzisiejsza świątynia Wyższego Seminarium Duchownego p.w. Znalezienia Krzyża Świętego w Grodnie – wybudowany w latach 1602 - 1618. Świątynię ukończono z datków polskich rycerzy wracających z wojny polsko-rosyjskiej, którzy ofiarowali po talarze od końskiego kopyta. Na pamiątkę tego zdarzenia herby fundatorów umieszczono w głównej nawie.


Delikatna i smukła architektura z dynamicznie kształtowanymi ścianami i gzymsami stanowi znakomity przykład tzw. baroku wileńskiego. Strzelistość wieży, traktowana na owych terenach jako symbol katolicyzmu, do dziś stanowi bardzo silny znak w panoramie miasta. Wyposażenie, które dzisiaj możemy podziwiać powstało pod koniec XVIII wieku. Tu także znajdziemy informację po polsku, polską prasę oraz Mszę Święte po polsku. 


Za kościołem droga schodzi ku staremu mostowi. Po drugiej stronie rzeki pięknie prezentuję się kościół franciszkanów p.w. Matki Bożej Anielskiej zbudowany ok. 1635 r. w stylu barokowym. Po lewej stronie do kościoła przylega dzwonnica z osobnym wejściem.

budynek na środku to dawny kościół karmelitów

Od dawnego kościoła karmelitów /obecny bank/ bulwarami nad Niemnem

w tle Stary Zamek na wysokiej skarpie
 można dojść do obu grodzieńskich zamków, po drodze mijając dawny pałac Sapiehów z XVII w. /obecnie nieczynny browar/.

nieczynny browar

 Stary Zamek - to miejsce osnute nie jedną legendą, mające swoje początki w dalekich wiekach i starych kronikach. Spory trwają do dziś czy pierwsze były plemiona ruskie czy  bałtyckie. Archeolodzy wskazują, że już w X i XI wieku były w tym miejscu gród warowny. 

odsłonięte Witoldowe mury z cegły i kamienia.
Pierwsza cerkiew tzw. dolna powstała w XII w a zarys jej pozostałości można dziś obejrzeć. Litewskie wpływy na Grodno wyraźnie zaznaczają się w początku XIII wieku. Rozpoczął się wtedy krótki, ale dość krwawy okres walk między Litwinami i Rusinami z południa. Po spaleniu miasta przez Tatarów w 1241 r. książę litewski Erdziwiłł odbudowuje zamek, umieszczając przed wałami obronnymi murowaną basztę – „stołb”.


Wzgórze nieco podniesiono, obwarowano wałem ziemnym, wzmocnionym kamieniami, reszta baszt – drewniana.

Znani nam dobrze Jagiełło i Witold "rozpętali prawdziwe piekło na ziemi litewskiej, a szczególnie grodzieńskiej, zaś epicentrum tych walk na pewien czas staje się Grodno. Wojna domowa, której głównymi aktorami stali się wymienieni wyżej panowie oraz ich bracia i krewni, wciągając w to całe rycerstwo Litwy i część polskiego, wpędza miasto w wir bratobójczych walk... W końcu rozum zwycięża, godzą się wielcy i jest z tego wspaniały pożytek. Glorią kończy się Bitwa pod Grunwaldem, w której walczy także Chorągiew Grodzieńska." /Gród nad Niemnem. Wielki przewodnik historyczny po Grodnie. Cz.1/

Witold -rzeźba ofiarowana przez Litwinów.
Za czasów Witolda zamek, nad którym władzę - za zgodą Jagiełły – otrzymał on dziedzicznie, podnosi się z ruiny. Około 1400 r. po kolejnym napadzie Krzyżaków - Witold nakazuję odbudowę zamku, ale już murowanego w stylu gotyckim z pięcioma basztami.  Od strony Niemna można zobaczyć jeszcze dziś odsłonięte witoldowe mury z cegły i kamienia. Zamek znów nabrał znaczenia. Rezydowali na nim Wielcy Książęta Litewscy i Królowie Polscy. Po jego progach wędrował też jeden ze świętych. Między innymi na zamku żył i zmarł król Kazimierz Jagiellończyk i jego syn patron Polski i Litwy - św. Kazimierz. 


W 1579r. na rozkaz Stefana Batorego zamek został przebudowany w stylu renesansowym, co przywróciło mu dawną świetność. Ale i z tego zamku pozostało niewiele, ponieważ został poważnie zniszczony przez Szwedów. Podniesiono go z ruin, ale stracił na znaczeniu. Obecnie mieści się tu Państwowe Muzeum Historyczne i Archeologiczne. Wnętrze nie przypomina sal królewskiego zamku, a  bardziej XIX wieczne koszary carskie, w których lekko przykurzona ekspozycja prowadzi nas po dość wymieszanej kolekcji. Mnie interesowały polskie pamiątki, a nie uwieczniłam licznych sal poświęconych czasom komunistycznym czy tak fascynującej ekspozycji jak płody rolne. Za to nie udało mi się wypatrzeć oryginalnego testamentu Tadeusza Kościuszki, którym Muzeum się chwali.


Na dziedzińcu znajduję się kiosk z pamiątkami, gdzie można kupić broszurkę /co prawda po rosyjsku/ z mapką z zabytkami Grodna. Polecam bardzo, bo naprawdę bardzo przydatna rzecz, która ułatwia zwiedzanie. Nic lepszego nie udało nam się znaleźć, nawet w informacji turystycznej.


Zamkowy most wjazdowy z XVII w. /łączący Zamki Nowy i Stary/ jest najstarszym mostem na Białorusi. 


Przez most o wysokich, łukowatych przęsłach widać już bramę wjazdową do Nowego Zamku, który został zbudowany za Augusta III Sasa.

brama, ostatni autentyczny element
Rokokowy pałac został zbudowany w latach 1734–51 przez króla Augusta III. Z planami wzniesienia nowej rezydencji nosił się już jego poprzednik – August II Mocny, gdy stara królewska siedziba została zniszczona w czasie wojen z Moskwą i Szwedami. Decyzja o budowie Nowego Zamku zapadła, kiedy pod koniec lat 20. XVIII w., w wyniku podmycia przez rzekę skarpy, na której stoi starszy z zamków, część jego murów runęła do wody. Konieczność jego po­wstania wymógł też fakt, że w Grodnie odbywały się sejmy, a po zniszczeniach na Starym Zamku brakowało miejsc na obrady.

Pałac został zbudowany jako dwukondygnacyjna budowla na planie podkowy. W jednej części znajdowały się pokoje królewskie, a w drugiej – nowe sale na potrzeby obrad sejmu. W latach 50. XVIII w. wzniesiono kaplicę krytą kopułą oraz piękną – zacho­waną do dziś – bramę wjazdową zdobioną filarami, sfinksami i amorami.


Z budowlą tą łączą się jedne z najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach Polski. Tutaj podczas ostatniego sejmu Rzeczypospolitej w 1793 r. /tzw sesja niema pod bagnetami wojsk carskich/ został podpisany traktat rozbiorowy z Rosją i Prusami, zaś dwa lata później król Stanisław August Poniatowski złożył podpis pod aktem abdykacji. Pozbawiony królestwa ostatni władca Polski mieszkał w zamku ze swoim dworem jeszcze przez dwa lata.

Podczas działań wojennych w 1944 r. pałac częściowo został spalony i zniszczony. Odbudowany w 1952 r. już w duchu nowych porządków panujących na Białorusi, otrzymał szatę socrealistycznej architektury. Znalazł w nim siedzibę komitet obwodowy komunistycznej partii. Temu faktowi zawdzięcza tympanon nad portykiem element zdobniczy w postaci olbrzymiego godła z sierpem i młotem oraz brzydki, nakrapiany, szary tynk położony na budynku. /Fragm. "Grodno. Miasto nad Niemnem"/
   
Na wystawie w utworzonym Muzeum można podziwiać m.in. wyroby rzemiosła białoruskiego, szkła, ceramiki, porcelany miśnieńskiej i petersburskiej, kolekcję XIX-wiecznych ikon oraz sale z ekspozycją uzbrojenia z XVI–XIX w oraz białe niedźwiedzie.


Po drugiej stronie ulicy Zamkowej - Monastyr Narodzenia Matki Bożej - prawosławny, żeński klasztor zajmuje pomieszczenia po klasztorze bazylianek. Cerkiew barokowa była zbudowana w 1726 roku.   Do cerkwi przylega dwukondygnacyjny korpus klasztorny na planie litery „L”. W skład zespołu wchodzi także dwukondygnacyjny budynek gospodarczy z 1891 roku. Charakterystyczne gwiazdki na kopule.



Przy Starym Zamku od strony miasta znajduje się dziewiętnastowieczny zespół budynków straży pożarnej. Powstały w miejscu spalonych w wielkim pożarze /1885r./ oficyn dla służby stajni królewskich. Powstała strażnica miały chronić Grodno, aby nigdy więcej żaden pożar nie zniszczył tak dużego obszaru miasta.


Wieża - kałancza została wzniesiona później ok. 1902r. W południe z tarasu wieży strażak gra na trąbce. 

Świąteczno - strażacki wóz
W jednym z budynków mieści się Muzeum Historii Pożarnictwa. Posiada dwie sale ekspozycyjne, przedstawiające praktycznie wszystkie etapy rozwoju krajowego pożarnictwa, zaczynając od średniowiecza, kiedy to po wybuchu pożaru zbierali się wszyscy mieszkańcy, używając do gaszenia tego, co mieli pod ręką, aż do czasów współczesnych – profesjonalnego sprzętu gaśniczego i wozów bojowych.


Pod najstarszym mostem wracamy na schody malowniczo prowadzące nad brzeg Niemna.


Idąc w prawo dojdziemy do jednego z najstarszych zabytków Grodna, jedynego zachowanego w stylu staroruskim, czekającego na wpis na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO - Kołoży.


Cerkiew prawosławna Świętych Borysa i Gleba z XII w., tzw. Kołoża, wzniesiona została z cegły z dodatkiem kamienia, z dekoracją w postaci barwnych ceramicznych plakiet, układanych w krzyże na zewnętrznych ścianach.  Lekkie zdziwienie? Przecież z nad Niemna widać drewnianą budowlę...


 Cóż ta stareńka cerkiewka ma dwa oblicza wynikłe ze swej historii.

XII wieczna cegła i kamień

W 1853 w wyniku osunięcia się skarpy niemeńskiej zawaliły się południowa ściana i apsyda. Uszkodzona cerkiew została zabezpieczona i odremontowana z funduszy wydzielonych przez cara Aleksandra II .

 Połączenie jest dość oryginalne.

Na cegle, zwanej plinfą, znaleźć można pieczęcie mistrzów tzw. klejma.

Pomimo swej dwoistości prezentuję się malowniczo i klimatycznie o każdej porze roku, a wnętrze porusza niepowtarzalnymi detalami.

pozostałości mozaiki
Niezwykle cenne materiały odkrył w Muzeum w St Petersburgu  Igor Trusow: oryginalną dokumentację z rysunkami świątyni sprzed obsunięcia skarpy i w trakcie zniszczenia. Zainteresowanych odsyłam do artykułu /tu/.

/za: Igor Trusow, Ochrona Zabytków 47/3-4 (186-187), 309-312/

 Ze wzgórza cerkiewnego ciekawie prezentują się liczne zabytki Starego Miasta. 


 

W 1948 r. władze radzieckie urządziły w budynku cerkiewnym muzeum. Przywrócenie obiektowi funkcji kultowych nastąpiło w 1991r. Obok cerkwi znajduję się: tablica pamiątkowa "Pogoń na Grunwald" oraz kamień poświęcony staroście grodzieńskiemu księciu Dawidowi Grodzieńskiemu.


Nie co dalej w parku wznosi się monumentalny pomnik z okazji  850-lecia miasta Grodna.

herb Grodna jeleń św. Huberta
 
Wrócić ze wzgórza można nad Niemnem ulicą Rybacką /zbliżoną w klimacie do początków XX w./ lub przez park Kałożycki i różowy most na Horodniczance dotrzeć w okolicę ulicy Wielkiej Troickiej. To teren dawnej dzielnicy żydowskiej ze wspaniałą synagogą i pamiątkami po grodzieńskim getcie.


Widać pięknie odnowioną Wielką Synagogę, zwaną Nową lub Chóralną, która została założona w 1578 r. z inicjatywy grodzieńskiego rabina Mordechaja ben Abrahama Jaffe. Powstała na miejscu poprzedniej drewnianej bożnicy z XIV wieku. Budynek w stylu renesansowym zaprojektował sławny włoski architekt – Santi Gucci. Wnętrze mogło pomieścić 2 tysiące osób.


Oryginalna synagoga spłonęła podczas wielkiego pożaru, który wówczas strawił znaczną część zabudowy centrum miasta. Współczesny kształt obiekt uzyskał w trakcie odbudowy w latach 1902–1905. We wnętrzu zachowała się do dziś: piękna bima, aron ha- kodesz oraz zdobienia ścian.


W czasie II wojny światowej, podczas okupacji sowieckiej w 1940 r., synagoga została zamknięta przez władze. W okresie okupacji niemieckiej obiekt stał się miejscem egzekucji Żydów. Kiedy getto nr 2 w Grodnie zostało zlikwidowane, a mieszkańców getta nr 1 przeznaczono do wywózki, budynek synagogi posłużył za punkt zbiorczy. W 1944 r. władze sowieckie ulokowały w synagodze pracownie artystyczne Grodzieńskiego Wydziału Związku Artystów Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. /www.sztetl.org.pl/
Ciekawa jest historia pana Beniamina Jeruzalim, który stworzył przy Synagodze - Muzeum Historii Żydów Grodzieńszczyzny. Pracownik zakładów ZOW, który trochę przez przypadek stworzył obiecującą placówkę.


Wejście na teren dawnego getta przy ul. Zamkowej. Obok symbolicznej bramy, tablica pamiątkowa.


W gettach grodzieńskich zamknięto ok 29 tysięcy Żydów, wielu z nich w 1943 roku wywieziono i zgładzono w niemieckich nazistowskich obozach zagłady w Treblince i Auschwitz.

Horodniczanka
Wzdłuż urokliwej rzeczki Horodniczanki podążamy w stronę Placu Tyzenhauza, gdzie na terenie dawnej dzielnicy Horodnicy zderzenia dawnego z sowieckim znów dadzą o sobie znać.

Plac Antoniego Tyzenhauza - widok na nowe
Jedno z nich dotyczy 2 kontrowersyjnych osób o dalekosiężnych, rewolucyjnych planach: niezwykle zasłużonego dla Grodna  podskarbiego nadwornego Wielkiego Księstwa Litewskiego - Antoniego Tyzenhauza vel starosty grodzieńskiego i wiecznie żywego twórcy rewolucji zniszczenia - Lenina. Pierwszy ma wiecznie żywą pamięć, zaś ten drugi zajął mu sokół i do dziś stoi w pomnikowej pozie. 


 Na szczęście po reformach Tyzenhauza co nie co zostało: Krzywa Oficyna, Dom Majstra, Dwór Administratora, Teatr Lalek, Pałac Stanisławówka, pamięć stworzonych szkół, instytutów, działających drukarni. A dzieło było ogromne:
Horodnica - zabytkowa dzielnica miasta, pomnik urbanistyki drugiej połowy ХVІІІ wieku. Kompleks architektoniczny Horodnica został zbudowany z inicjatywy starosty grodzieńskiego Antoniego Tyzenhauza w latach 1765-85 w na przedmieściach Grodna, byłej wsi Horodnicy, aby stworzyć ośrodek kulturowo-przemysłowy na 1500 mieszkańców. Projektem układu i zabudową zespołu Horodnicy zajmowali się architekci I. Möser z Drezna i Włoch Giuseppe de Sacco.

Na Horodnicy wzniesiono 85 budynków różnego przeznaczenia, zgrupowanych ogółem placów, ulic i uliczek. Przy zabudowie po raz pierwszy w historii architektury były wykorzystane nowe metody projektowania i budowy.

Zabudowa Horodnicy obejmowała trzy odrębne regularnie zaplanowane strefy: administracyjno-kulturalną, naukową i produkcyjno-mieszkaniową, znajdujące się kolejno w zachodniej, centralnej i wschodniej części Horodnicy. Centralnym elementem całego terytorium był nowy plac, na którym dominował pałac Antoniego Tyzenhauza. /Muzeum Historii Horodnicy/
Moim zdaniem, to znacznie wymowniejsze pomniki.


Teatr Lalek - to chyba najbardziej rozpoznawalny z zespołu budynków powstałych z jego inicjatywy. Został zbudowany pod koniec XVIII w. przez ww. architektów. Pierwotnie budynek był połączony z lewym skrzydłem pałacu Tyzenhauza i był używany jako rodzaj „małej sceny”. Ówczesny „duży" teatr - Maneż znajdował się trochę dalej i nie dotrwał  do naszych czasów. W teatrze Starosty funkcjonowała prywatna trupa operowa i zespół baletowy. W swej historii przez ten teatr przewinęło się wiele sławnych nazwisk jak Władysław Jerema - twórca polskiego szkoły teatru lalek czy Sergieja Obrazcowa. Przez kilka lat teatr nosił też imię Elizy Orzeszkowej.



Nam udało zajrzeć się do środka i zobaczyć klimatyczne szatnie wręcz oblepione malutkimi istotami, które nie mogły się doczekać spotkania z Dziadkiem Mrozem.  Tak, tak - w tym kraju, to on zarządza świątecznymi prezentami. Teatr /jak zresztą wiele budynków/ był ostatnio remontowany i odzyskał swe wieżyczki, które za czasów ZSRR zostały rozebrane. Utworzono też w części budynku: Teatr Cafe "Szekspir" i muzeum.


Za teatrem - w stronę ul. Dzierżyńskiego - znajduję się budynek magazynowy z epoki Tyzenhauza przystosowany na potrzeby stylowej restauracji o nazwie Stary Lamus.


Zajmuje ona cały osiemnastowieczny, piętrowy budynek wraz ze strychem, przystosowany do nowych potrzeb. W restauracji serwuję się świetną kuchnię przy dźwiękach saksofonu. Sprawdzone.


Idąc dalej ulicą twórcy CzeKa, niestety naszego rodaka - dochodzimy do byłych koszar dla kadetów, kolejnej pamiątki starosty- reformatora.


Obecnie mieści się tu Szkoła Muzyczna. Na tej samej ulicy pod numerem 32 mieści się dom Związku Polaków na Białorusi z pomnikiem Adama Mickiewicza od frontu.


Na ścianie tablica:


Z tego miejsca zawróciliśmy w stronę placu Tyzenhauza. Po jego drugiej stronie przed Teatrem Lalek znajduję się uroczy Park imienia Giliberta.  Słynny botanik, lekarz, europejskiej klasy naukowiec ma tam swój plenerowy pomnik, dłuta W. Pantielejewa. Ale zanim park zyskał jego imię, w latach siedemdziesiątych XVIII wieku tutejsza ziemia - stała się ogrodem roślin leczniczych, które później były wykorzystywane do produkcji leków w aptece jezuickiej. J. E. Giliberta sprowadził do Polski   same  Król,  w celu "utworzenie szkoły medycznej i ogrodu botanicznego w Grodnie”.

Jean Emanuel Gilibert, XVIIIw.
Do Warszawy dotarł prawdopodobnie z początkiem października 1775 r., a w końcu tegoż miesiąca do Grodna. Gdy spotkał (jak sam napisał) „najbardziej wykształconego i najbardziej nieszczęśliwego z monarchów Europy”, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, szybko się z nim zaprzyjaźnił. Do tego stopnia, że monarcha trzymał do chrztu syna Giliberta urodzonego w Grodnie w 1780 r. ... Prace botaniczne francuskiego przyrodnika zyskały duże uznanie w oczach króla, który zlecił nawet wykonanie jego popiersia z napisem „Primo vero indagatorii naturae in hoc regno” i umieszczenie w jednej ze swoich galerii.     /Ludwik Frey/    
W parku Giliberta płonie wieczny ogień, to obelisk postawiony w miejscu pochówku czerwonoarmistów, którzy zginęli w 1944 roku zdobywając miasto.


 Uroczysko wzdłuż koryta po środku parku, to dawna Dolinka Szwajcarska, która była miejscem spacerów mieszkającej w sąsiedztwie Elizy Orzeszkowej.

po lewej ciągnie się ulica Ażeszki... ładnie brzmi
Tak - czas przejść do Grodna pani Elizy Orzeszkowej /biał. Ажэшкі - Ażeszki/. Wszak jesteśmy już na ulicy jej imienia, również posiadającej historyczną zabudowę i nowy bruk. Co więcej nawet Sowieci nie zmienili nazwy ulicy. Orzeszkowa musi być w Grodnie i basta!


Pomnik pisarki dłuta Romualda Zerycha był odsłaniany podczas dwudniowej uroczystości w 1929 roku, na której zgromadził się tłum. Zwabił szychy i zwykłych Grodnian. Był i raut i akademia, wycieczka do Bohatyrowicz i Msza Święta za duszę, przestawienia teatralne i bale. Udekorowane flagami miasto i oświetlone specjalną iluminacją... Opis tego wydarzenia jest fascynujący. Grodnianie byli wstanie zrobić dla niej wiele, bardzo wiele...
 
pomnik taki bym rzekła - pozytywistyczny
 
W czasie II wojny światowej pomnik został ukryty, a w 1949 ustawiony na skwerze przy ul. Orzeszkowej opodal domu pisarki.
 
ul. Elizy Orzeszkowej 17
 Dom został wzniesiony w latach 60. XVIII wieku przy ówczesnej ul. Rozkosz według projektu architekta J. Mesera dla pracowników grodzieńskich manufaktur Tyzenhauza. Na przełomie XIX i XX wieku należał do adwokata Stanisława Nahorskiego – drugiego męża Elizy Orzeszkowej. Sama pisarka mieszkała w nim od 1894 aż do swojej śmierci w 1910. Miały tu powstać takie utwory jak "Ad astra", "Argonauci" i "Gloria victis". W latach 20. w domu przy ul. Murawiowskiej (przemianowanej na ul. Orzeszkowej) otwarto Muzeum poświęcone pisarce. /Wikipedia/

W latach siedemdziesiątych w związku z poszerzeniem ulicy, władze miejskie dokonały przesunięcia domu Orzeszkowej w głąb dawnego jej ogrodu. Zrobiły to jednak z prawdziwym pietyzmem i nikt dziś się nie domyśla, że nie stoi on na pierwotnym miejscu
 Muzeum  Pisarki istniało już w okresie międzywojennym, w latach sześćdziesiątych udało się otworzyć jedynie izbę pamięci, od 2001 roku ponownie otwarte. Z oryginalnych elementów zachował się kominek, balkon, zdjęcia i zielniki Orzeszkowej. 

obie izby muzeum i oryginalny kominek
Zdjęcie oryginalnego saloniku z 1908 roku można obejrzeć na wystawie w Starym Zamku oraz powiększoną kopie w Muzeum.

zdjęcie z ekspozycji w Starym Zamku
Reprodukcje obrazów widocznych na zdjęciu znajdują się w muzeum.

 Wiele uwagi poświęciła E. Orzeszkowa roślinom krajowym, które skrzętnie zbierała, suszyła, starała się poznać ich właściwości, jako też nazwy dawane im przez lud, miejscowy. Sporo notatek i część zielnika E. Orzeszkowej przechowuje się w zbiorach Muzeum Państwowego w Grodnie.
oryginalne zielniki
 Część zielnika została przez E. Orzeszkową udzielona Politechnice we Lwowie. Z zasuszonych roślin były też układane pięknie skomponowane tablice, które po oprawieniu (w aksamitne ramki ze szkłem) służyły za ozdobę mieszkań przyjaciół znakomitej autorki,  są też przechowywane w zbiorach Muzeum Państwowego w Grodnie.  /J. Jodłowski/

na ganku przed domem - oryginalny portret

Po odwiedzinach w muzeum i sąsiedniej czytelni, w której żołnierze korzystali z kawiarenki internetowej - wracamy na ową ulicę. Dalej widać już Sobór Opieki Matki Bożej – prawosławny sobór katedralny w Grodnie. Ciekawa jest jego historia. Obiekt został wzniesiony w 1907 w stylu neo-ruskim ku czci żołnierzy rosyjskich poległych w wojnie rosyjsko-japońskiej. Wystrój wnętrza jest dość skromny jak na świątynie obrządku wschodniego, szczególnie w porównaniu z Katedrą katolicką.


Po drugiej stronie, nie co w głąb znajduję się luterańska Kircha - śpiewająca świątynia o unikalnej akustyce, idealna do koncertów organowych i egzaminów na Akademii Muzycznej. Zbudowana w 1870 roku na terenie ofiarowanym wspólnocie luteran - po wsze czasy - przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.


Wracając na ulicę Elizy Orzeszkowej pod numerem 37 znajduję się Dom Mistrza tzw. Bośniacki Domek  - nazywano go tak, ponieważ zamieszkiwali w nim i jemu podobnych sprowadzeni z Bałkanów rzemieślnicy - mistrzowie pracujący w  manufakturach Tyzenhauza. Wybudowany został w latach 1768 - 1773 według projektu Moesera i Sacco. Fasada z frontonem skomplikowanego kształtu jest jedyną otynkowaną ścianą ceglaną budynku, reszta jest drewniana. Został już tylko jeden z 20 jemu podobnych. Obecnie mieści się tam Muzeum Historii Horodnicy. Warto podkreślić, że ich strona www jest dostępna w języku polskim /Teatru Lalek zresztą też/.
 
/Fot. Muzeum Historii Horodnicy/ 
 
Koniec ulicy Orzeszkowej to jeszcze jeden ważny punk dla turysty - Informacja Turystyczna mieszcząca się pod numerem 38. Oprócz charakterystycznej literki "I" można ją łatwo poznać po Żabie - Podróżniczce siedzącej na kamieniu.  Wykonał ją w 2009 ten sam grodzieński rzeźbiarz, co figurę Giliberta - Pantielejew. Baśniowa Rechotucha ma przypominać wytrawnego turystę - włóczykija: kij, kapelusz i tobołek oraz kompas. Sympatyczny płaz. Idą dalej dojdziemy na plac przed Dworcem Kolejowym, budynek to współczesny gmach. Sam dworzec zaskakuję ładem i porządkiem. Cudzoziemcy przyjeżdżające do Grodna i odjeżdżające z Grodna do Białegostoku mają odprawę graniczną właśnie tu. 


Obok dworca kolejowego ulokowane jest grodzieńskie ZOO powstałe w 1927 roku, a założone przez nota bene Jana Kochanowskiego. Także w tej okolicy przy ul. Budionnego mieści się Polski Konsulat Generalny. Powrót nastąpił już pełną iluminacji ul. Ażeszki, która przechodzi w Sowiecką.




Kolejnego ranka postanowiliśmy wybrać się do Grodna za torami kolejowymi. Ale najpierw przy ul. Karola Marksa 27 obejrzeliśmy z zewnątrz dawny klasztor brygidek i kościół Zwiastowania Najświętszej Marii Panny /XVIIw/.  

piękny fryz
Wysoki mur bez klamek nie pozwolił nam wejść do środka. Ale z tylu udało nam się wypatrzeć bramę wjazdową na teren budowy - remontu. Dzięki niej zobaczyliśmy unikatowy Lamus - piętrowy budynek gospodarczy z arkadami, w tym wypadku drewniany, zbudowany bez żadnego gwoździa czy zszywki na terenie dawnego ogrodu klasztornego /Lata 30-40 XVIIw./. Obecnie trwają prace remontowe i musieliśmy domyślać się jego piękna. Dzięki tym pracom Lamus nie odejdzie do lamusa.

tylko czy gont wróci na swoje miejsce?
Idąc dalej ul. Marksa, po drugiej stronie torów, można zobaczyć Dworzec Autobusowy: podmiejski i dalekobieżny. Tam w kiosku można nabyć mapę Grodna i obwodu grodzieńskiego, ale jest to mapa administracyjna, nie turystyczna. Nie planowaliśmy podróży autobusem, dlatego dalej ruszyliśmy w stronę bazaru - rynku. Sprzedaż uliczna ciągnie się wzdłuż torów, aż do terenu hali i właściwego bazaru. Po kilku krokach uświadamiam sobie bardzo wyraźnie, że pierwszy raz jestem jakby zawieszona między czasem świąt Bożego Narodzenia, który jest zaraz już po i jeszcze przed. Katolicy kupują fajerwerki i sztuczne ognie /często z Polski/ a Prawosławni kupują choinki i ozdoby oraz karpia na Wigilię. 

sprzedaż karpia
Bazarowe uroki:

Fot. S.B -  liść laurowy
W głównej hali zaskoczyły nas stroje pań ekspedientek. W zależności od stoiska i asortymentu, każda z nich miała inny kolor fartuszka i czepka. Szczególnie te czepki, ehh.. 

Fot. S.B - szczególnie te czepki zapamiętam dobrze
 
Z ciekawostek można kupić m.in. chleb gruziński shoti. Nie co dalej urzekł nas pewien patent. Pies na łańcuchu miał cały nasyp do biegania - dobre kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt metrów.


 Z tej strony Grodna można też z lepszej perspektywy obejrzeć 2 wieże wodociągowe Basię i Kasię powstałe w stylu eklektycznym w latach 70- tych XIX w.

Basia czy Kasia?
Od bazaru idziemy w stronę najstarszego cmentarza katolickiego w Grodnie - Farnego,  nazywanego też przez mieszkańców - cmentarzem bernardyńskim. Jest to trzecia co do wielkości, polska nekropolia na terenach byłej Rzeczypospolitej. Nie idziemy tam górą od strony cmentarza prawosławnego, ale obchodzimy mur dołem klimatyczną uliczką, zupełnie inną niż dotychczas. 
 
 
 Założony w 1792 roku  na wzgórzu nad Niemnem, stał się od XIX wieku głównym cmentarzem grodzieńskim. W 1822 r wzniesiono na cmentarzu murowaną kaplicę ufundowaną przez Kazimierza Sudnickiego, podjęto też prace przy wytyczaniu alejek i stawianiu muru otaczającego nekropolię.


W kaplicy cmentarnej, wyremontowanej dzięki pomocy finansowej Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna, odprawiane są obecnie nabożeństwa nie tylko z okazji pogrzebów, ale również z okazji ważnych rocznic narodowych. 

Pomimo wielkich zniszczeń, dokonanych na cmentarzu w okresie II wojny światowej i w latach powojennych, zachowała się część zabytkowych nagrobków, do których należą m. in. tynkowane obeliski z cegły, kolumny kamienne, nazywane przez badaczy sztuki nagrobnej "kapliczkami słupowymi",

nagrobki z symbolicznymi urnami, nagrobki ozdobne z epitafiami, nagrobki żeliwne, a także żeliwne kraty i ogrodzenia. /Wanda Renik/

Na cmentarzu bernardyńskim są też groby żołnierzy poległych na Ziemi Grodzieńskiej w latach 1919-1920: legionistów, ułanów,


żołnierzy grodzieńskiego pułku strzelców i jazdy tatarskiej.

Biało czerwone:

153 groby żołnierzy polskich
 
Oraz Grodzieńskie Orlęta z września 1939r:- m.in walczący z sowieckimi czołgami trzynastoletni Tadeusz Jasiński. Przy próbie podpalenia czołgu butelką z benzyną został złapany i przyczepiony do czołgu. Zginął w wielkim cierpieniu. Historia ta jest prawie nie znana Polakom, ale Grodno ma swych małych obrońców równie dramatycznie dotkniętych przez los.


W 2009 roku decyzją Prezydenta RP został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Grób jego jest symboliczny, ponieważ dokładne miejsce jego pochówku nie było znane z obawy przed represjami. 


Przy samej bramie, po prawej stronie- najczęściej wspominany nagrobek z czarnego granitu: Elizy Orzeszkowej i jej drugiego męża Stanisława Nahorskiego.


Trzeba już pożegnać się z panią Elizą Orzeszkową, z Miastem położonym na wzgórzach nad Niemnem, ze światem tak bogatym w historię, w szczegóły nazbyt polskie, pięknym i zachęcającym do ponownych odwiedzin. Spodobało mi się to miasto, w swej polskości, ale i bez postsowieckiej bylejakości. Oraz komercyjnej tandety zachodu. Miasto wspaniałe, ale bez rozdmuchanego mitu. Miasto mówiące po polsku, oferujące menu w języku polskim ...  Pozytywnie zaskoczyła mnie czystość, zadbane kamienice, posprzątane podwórka, równe ulice, kultura kierowców względem pieszych tj zatrzymywanie się zanim zbliżę się do pasów lub wtargnę na ulicę w niedozwolonym miejscu. Miasto, na którego odwiedziny - 5 dni bez wizy, to za mało. Jeśli ktoś myśli: co można robić przez 5 dni w Grodnie...to odpowiem można zobaczyć wiele, ale i może zabraknąć na wszystko czasu. Chyba, że ktoś lubi zwiedzać w stylu wycieczek japońskich. Ale wtedy cóż... Pożegna się szybko z Niemnem i pogna dalej.


Dla tych bardziej dokładnych niedługo opowieść o białoruskiej części Kanału Augustowskiego i przewodnik praktyczny wyjazdu bez wizy.

Grodzieńszczyzna i Kanał Augustowski

Na 5 dni bez wizy do Grodna – instruktaż krok po kroku 


Komentarze

  1. Warto: https://www.youtube.com/watch?v=EpokXg1VApQ

    OdpowiedzUsuń
  2. Grodno zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Wspaniały post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grodno jest bardzo niedoceniane, a jak się sama przekonałam może się spodobać.

      Usuń
  3. Dzięki. Zachęcam do wypróbowania na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za przeczytanie i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od 9.09.2022 można obejrzeć film Orlęta. Grodno'39. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie azulejos - mozaikowy świat z przewagą bieli i błękitu

Szlak Graniczny: Wetlina, Rabia Skała, Rawki

Wybrzeże Łotwy - pięknie i pusto.

Z wizytą w Fatimie.

Lizbona bardzo krótka wizyta

Ermitaż - maksymalna dawka sztuki

Ryga - z dachowym kotem i kogutem w tle.