Korčula - jedna z tysiąca.

A dokładniej jedna ze 1244 chorwackich wysp. Tylko ok. 4% z nich jest zamieszkanych. Każda wyspa jest inna, niepowtarzalna, ma swoją historię. Korčula nie jest ani największa, ani najładniejsza - jest taka w sam raz. Ma też się czym pochwalić: jest wielce prawdopodobne, że w 1254 roku w Korčuli urodził się wielki podróżnik Marco Polo. Do dzisiejszych czasów przetrwał jego dom. Nie ma jednak stuprocentowych dowodów potwierdzających ten fakt. Ale dla mieszkańców wyspy - to oni są jego krajanami. Do tego trzeba wymienić urokliwą stolicę wyspy o tej samej nazwie. Starówkę zbudowaną z białego kamienia, otoczoną potężnymi XIV wiecznymi murami i basztami. Pełno tam wąskich uliczek, zaułków, precyzyjnie zdobionych detali, nie brakuje też weneckiego lwa. Polubiłam ową wyspę już z racji oglądania jej codziennie z balkonu. Oglądałam ją też z plaży, ze zboczy św. Eliasza, czy z punktu widokowego na końcu półwyspu Pelješac. O świcie, w samo południe i przy pełni Blue Moon.